- Wanda, dzisiaj o 15 trening siatkarzy na narodowym, masz tam być, zamiast mnie, w delegacji. - powiedziała minister nie odrywając głowy z nad papierów.
- Nie mogę zostać dzisiaj w biurze? - zapytałaś licząc, że nie będziesz musiała iść na ten trening. Nie chciałaś go widzieć. A raczej bałaś się spotkania z nim.
- Przykro mi. Przygotuj wszystkie dokumenty do podpisania. - powiedziała. Wyszłaś zniechęcona z jej gabinetu cicho klnąc pod nosem. Nie mogła wysłać kogoś innego? Tomek, Przemek, Agnieszka...
- Podziękujesz mi później. - powiedziała Agnieszka mijając cię na korytarzu.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałaś. Byłaś na nią zła. Jak ona mogła?
- Dlaczego? Bo widzę, że żałujesz tego co zrobiłaś. Musisz to naprawić. Musicie to naprawić. Przecież widzę, jak się męczysz. Pomyśl, że on też jest tam sam, i czeka. - powiedziała i odeszła nie czekając, aż odpowiesz jej coś. Wiedziała, że będziesz zła, a nie chciała doprowadzić do kłótni. Byłaś tak zła, że kopnęłaś drzwi.
- Cholera jasna! - powiedziałaś wchodząc do swojego gabinetu. Załamałaś się. Usiadłaś na krześle, i po prostu się rozkleiłaś. Najzwyczajniej w świecie było ci źle, a zgrywanie silnej przestało wychodzić. Łza spłynęła po twoim policzku. A potem następna. I następna. I tak przez kilka godzin.
*****
Dojechałaś na stadion. Już przestał przeszkadzać ci fakt, że go zobaczysz. Byłaś na to przygotowana, przecież kiedyś to musiało nastąpić.Weszłaś pewnym krokiem.
- Dzień dobry wszystkim. Jestem tu z ministerstwa, pani Mucha nie dała rady dojechać. - powiedziałaś. Uścisnęłaś rękę wszystkim. I doszłaś do niego.
- Znowu się spotykamy. - powiedział.
- tak wyszło.
- Widzę, że wspinasz się coraz wyżej.. Cieszę się, naprawdę. - powiedział. Obróciłaś się do niego tyłem ocierając łzę z policzka. Tak cholernie tęskniłaś. Tak, jak nigdy. Nagle ktoś złapał cię za ramię.
- Wanda, musimy porozmawiać.
-Dobrze. Przyjadę na mecz. Teraz nie mam czasu, zaraz muszę wracać do ministerstwa.
- Będę na Ciebie czekał, zawsze, pamiętaj. Kocham cię. - powiedział ledwo słyszalnie. Nie wychwyciłaś tego. To nawet lepiej dla Ciebie. Przynajmniej, tak mi się wydaje. Wróciłaś do domu całkiem spłakana i nie wiedziałaś co robić.
Spadnę tak już 15 raz
Głową w dół oczami na twarz
Spadnę tam gdzie stałaś
Gdzie ostatni raz cię widziałem
****
Szedł sam. Teraz, nie pozostało mu już nic. Przekraczał kolejne aleje, aby wyjść na spotkanie z Tobą. Bukiet róż w jego dłoniach był tak czerwony, jak jeszcze nigdy. Niestety. Było już za późno. Na bukiety.
- Wanda, kocham cię. Bardzo cię kocham. - powiedział i rozpłakał się. Jak dziecko.
- Wybacz mi, błagam. - powiedział. Położył kwiaty na zimnym betonie. Zimny beton chętnie przyjął jego łzy, jakby się do niego uśmiechając. Wrócił do domu.
- To co, Cyprian? Zostaliśmy sami. - powiedział głaszcząc twojego rudego kota.
- Tak bardzo mi jej brakuje. - powiedziałeś.
Było za późno.
Ciebie już nie było.
Choroba zabrała Ci ostatni oddech, tak bardzo niespodziewanie. Zabrała Ci go wtedy, kiedy chciałaś żyć. Kiedy wszystko nabrało sensu.
-------------------------------------------------
Przepraszam, że takie smutne. Dla Wiktorii. Dziękuję Ci
Nie wiem, dlaczego sie rozstali, dlaczego nie dali szansy na wspolne zycie, dlaczego pomimo wszystkiego ich milosc nie umarla, dlaczego ona odeszla i dlaczego Jego kot to rudy Cyprian. Smutno, ale i tak to kocham.
OdpowiedzUsuńCholernie smutna historia. Nie wiadomo jak się poznali, nie wiadomo dlaczego się rozstali za pierwszym razem ale wiadomo co stanęło na drodze do ich szczęścia. Nienawidzę smutnych historii ale życie nie zawsze jest takie jakie sobie wymarzymy.
OdpowiedzUsuńKocham wszystkie Twoje historie, jest coś w nich :)