środa, 23 stycznia 2013

Ninth.


"Miłość jest odmianą schizofrenii" - ten cytat ma coś w sobie. Wszędzie widzę Twoją twarz, słyszę Twój głos, czuję Twoją obecność. Chociaż wiem, że jestem sama w pokoju..."

Pamiętam to jak dziś. Jeden dzień, właściwie jedna noc, wieczór. 
Siedział sam na ławce i patrzył w gwiazdy. Zdziwiłam się, co się dzieje, zawsze najbardziej uśmiechnięty, pozytywnie zakręcony. Dzisiaj nie był sobą. Z nikim nie rozmawiał. Nie wiele zjadł. Po prostu był, ale tylko dlatego, że musiał. Podeszłam do niego. W sumie to zawsze chciałam go poznać, ale z każdym kolejnym dniem, który spędzał w ośrodku odchodziłam od  tego pomysłu. Usiadłam koło niego na ławce. Tak po prostu. Nic nie mówiłam, po prostu byłam. Tak jakbym wiedziała, czego potrzebuje. 
- Rzuciła mnie. Po dwóch latach, skończyła nasz związek. - powiedział. Wyjął z kieszeni pierścionek.  - Po igrzyskach miałem się oświadczyć. Przekreśliła wszystko. 
Nie wiedziałam co powiedzieć. Milczałam. 
- Wiesz, ludzie są i odchodzą, widocznie nie była Ciebie warta. Tego kwiatu to pół światu.. - powiedziałam cicho.
- A trzy czwarte nic nie warte. Ja chcę ją, moją Kasię. Tęsknię za nią. 
- Myślę, że jak już odeszła, to nie ma co tęsknić. Stało się, nie cofniesz czasu, nawet gdybyś bardzo chciał. Czasami lepiej rozejść się wcześniej, niż wtedy, kiedy będzie już za późno. Nie przejmuj się, widocznie nie była odpowiednia. Wiem, to marne słowa, ale powiedzmy, że kiedyś przeszłam coś podobnego. Da się przeżyć, uwierz mi. Po nocy zawsze nastaje dzień, a po burzy wychodzi słońce. Uszy do góry, wygraj igrzyska i wróć jeszcze silniejszy! - powiedziałam. 
- Masz rację. Muszę już iść, dziękuję. -odpowiedział i odszedł. 

Wtedy widziałam go po raz ostatni.  W ośrodku się nie pojawił. Pewnie wróci tu za rok, na zgrupowanie kadry. Tęsknie za nim, mimo iż prawie go nie znałam. Idąc na miasto szukam jego twarzy pośród tłumu, chociaż dobrze wiem, że nie ma prawa go tu być. I że nigdy w życiu go już nie spotkam. Przygoda pod tytułem  " Spała " skończyła się pół roku temu. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca w Bełchatowie, wiedząc, że gdyby to wszystko stało się rok wcześniej, może wyglądało by to inaczej? Moje rozmyślania przerywa dzwonek do drzwi. 

Z westchnieniem podniosłam się poprawiając szarą bluzę. Po drodze zaczęłam się zastanawiać kto o tej godzinie może czegoś ode mnie chcieć. Otworzyłam drzwi, a moje serce przez chwilę przestało bić, oczy o mało nie wyszły z orbit, a nogi ugięły się pode mną. 
- Nie za późno? - odezwał się JEGO głos. Taki sam, jak pół roku temu. Patrzyłam dłuższą chwilę na niego. 
-To naprawdę ty? 


---------------------------------------------------------------------------
takie tam, słodkie z Kurkiem. 

by 
Esti 
Ja :D 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Eighth



KONIECZNIE klik.



Z krucyfiksu co noc
Patrzy się na nią
Kiedy składa na pół
Sukienkę tanią
Nie powie nic kiedy znów
Włoży ją rano
Wszystko już o niej wie
Tani stróż anioł

Składałaś ubrania. Co jakiś czas zerkałaś na krucyfiks zawieszony na ścianie, co jakiś czas ocierałaś łzy. Nie wiesz dlaczego Cię to spotyka. Nic nie zrobiłaś złego. Chciałaś być w każdym aspekcie jak najlepsza, chciałaś mu się podobać, już na zawsze...

Drugi rok stoi tam
Za firanką
Nie wybaczy mu że
On poszedł z tamtą
Wylało się na stół
Moralne salto

 Wkładasz ubrania do szafy. Podchodzisz do okna i widzisz jak wychodzi gdzieś z inną. Ile to już minęło? Miesiąc? Dwa? Trzy? Pół roku? Nie. To już dwa lata. Dużo czasu. Nie potrafisz od niego odejść, za bardzo go kochasz. Ale co Ci pozostaje innego? Przecież nie możesz się na to godzić, nie możesz mu wybaczyć.. Chyba, że obieca, że się zmieni? Przecież obiecywał to setki razy, nie dotrzymał obietnicy.


Ściera swój uśmiech ze starych zdjęć
Jego uśmiechu część
Głodne oczy nakarmi
Dobrze wie już że My
Się nie dzieli przez trzy
Z młodszymi koleżankami
Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi
To z całych sił tylko przeciąg
Przeciąg trzaska złudzeniami

Na parapecie leży wasze zdjęcie. Bierzesz je do ręki. Jesteście na nim szczęśliwi, uśmiechnięci. Tacy, jak byliście trzy lata temu, po ślubie. Teraz wiesz już, że my się nie dzieli przez trzy, że nie można tak dłużej żyć, że to nie prowadzi do niczego dobrego, że to nie będzie miało końca.

Mocniej wtuli się w koc
W czarnej godzinie
Nie policzy tych łez
Zostały w kinie
Pożegna ją dym ze świec
Popiół w kominie
Z krzyża zszedł dziś w tę noc
Nie będzie przy niej

Odchodzisz od parapetu, on też odszedł ze swoją nową lubą, możesz podziwiać tylko jego cień , ale po co? To prowadzi tylko do zguby. Otulasz się kocem. Łzy same płyną Ci po policzkach,  nie wiesz co zrobić. Ale na dobrą sprawę chyba nic nie możesz zrobić. Ściągasz krucyfiks, żeby Pan Bóg nie patrzył na to, co nadejdzie. Bo on nie może tego widzieć.

Ona coraz śmielszą ma chęć
I w kuchni palnik z gazem
Sama sobie wydaje się tłem
i życie jej puszcza się płazem
Ona przeklina ten dzień
I siebie przed ołtarzem                                                                                                                                                                              

Udajesz się do kuchni. Patrzysz na kuchenkę i zastanawiasz się co zrobić. W końcu decydujesz się na ten krok. Odkręcasz kurek i siadasz na podłodze. Wspominasz ten dzień, kiedy byliście razem, szczęśliwi, na ślubnym kobiercu. Przeklinasz ten dzień. To właśnie on zaważył o tym, co się za chwilę stanie. Bo to już musi być koniec. Nie możesz być tłem swojego małżeństwa, nie potrzebną osobą , nie będziesz mu wadzić.

Nie pytaj mnie skąd o tym wiem
Opowiem ci o tym innym razem...                                                                                                                                 

Skąd o tym wiem? Jestem jej aniołem stróżem, który na dzisiejszą noc musiał ją opuścić. Nie jest mi z  tym łatwo, Bóg tak chciał. Nie mogę patrzeć jak ona umiera, to dla mnie za dużo, była taka dobra dla wszystkich...

Niefajnie jej z tym
Nie pytaj czy jej fajnie


------------------------------------------------------------------
Smutno mi. Szczerze? Nie wiem jaki siatkarz tu może pasować, dlatego wybór pozostawiam wam. 
Może to być Bartman, może to być Kubiak, Łasko, Kurek, Matju Anderson, Zajcew, Masterandżelo, czy kogo tam chcecie. 

Popłakałam się przy tym. 
To będzie taki mój mały powrót. 

środa, 16 stycznia 2013

Seventh.


Kiedy wyciągnął ostatnie pieniądze z portfela na alkohol to wszystko przestało mnie bawić. Mogłam za niego nie wychodzić, byłam naiwna, wierzyłam w to, że on się jeszcze zmieni. Tacy ludzie się nie zmieniają. Spakowałam swoje rzeczy. Uciekłam do mojego brata. To jest najlepsze rozwiązanie. Papiery rozwodowe czekają tylko na podpisanie. Zwalam się trochę na głowę mojemu bratu, mam nadzieję, że nie ma mi tego za złe. Wiem, że mogę do niego przyjść i nie powie mi ; a nie mówiłem? , tak, jak zrobili by to rodzice. Oni zawsze tylko krytykowali. Chociaż, mój brat też nie miał łatwo. A teraz przeniósł się do Rzeszowa, został kapitanem tamtejszej Resovii, a ja mogłam podziwiać wspaniałą grę mojego brata! Mieszkałam u Oliega, Olieg był zadowolony, przynajmniej miał porządny obiad, a nie jakieś jedzenie odgrzewane na mieście Myślę, że nie miał na co narzekać.  Jednak nie chciałam się z nikim spotkać, mimo, że Olek chciał mnie swatać z jakimiś swoimi kolegami z drużyny tłumacząc za zwyczaj no weź, on jest sam, biedny taki, szkoda chłopaka. Ja na razie chciałam być sama. Chciałam poczuć wolność. Wolność, którą dnia 28 października 2012 dał mi sąd. W końcu uwolniłam się od męża. Cieszę się, że wzięłam z nim tylko ślub cywilny, chociaż zawsze marzyłam o kościelnym. Coś mnie jednak powstrzymywało, tam w środku. Wróciłam właśnie z codziennych zakupów, jak zawsze w tym samym sklepie. Wydawało mi się, że spotkałam jakiegoś kolegę Alka z drużyny, ale nie byłam pewna, osłoniłam się szalem i uciekłam.  Zdaje mi się, że spotykałam go codziennie, chyba będę musiała zmienić sklep.
 - Olga! - krzyknął, gdy tylko wszedł do domu. - Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia! Znalazłem Ci pracę! Słuchaj, potrzebują fotografa! Znaczy asystenta, no, na razie to nie będą wielkie pieniądze, ale zawsze coś Ci tam wpadnie.
- Jezu, Alek! Dziękuję Ci! Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.. Dziękuję Ci! - powiedziałam a z moich oczu pociekły pojedyncze łzy. Ale zaraz... Będę musiała wtedy spotykać wszystkich Twoich kolegów? Może lepiej gdyby nie wiedzieli, że masz siostrę, co? Nie narobił byś sobie obciachu. Ani nic. Wiesz, ja do tego twojego siatkarskiego świata chyba średnio pasuję.
 - A , głupoty opowiadasz! Chodź lepiej coś zjeść i pojedziemy na popołudniowy trening, podpiszesz umowę, przedstawię Cię chłopakom. Fajnie będzie. Zobaczysz. Zrobiłaś mi coś do jedzenia, siostrzyczko? - zapytał i w tej chwili zadzwonił dzwonek. Popatrzyliśmy się na siebie z minami : spodziewasz się kogoś? Jednak oboje pokiwaliśmy głowami przecząco. Postanowiłam przejąć inicjatywę i poszłam otworzyć. Trochę się przestraszyłam.
- Dzień dobry, jest Olieg? - zapytał łamaną polszczyzną. Ta jego polszczyzna była urocza, a jednocześnie on sam, miał cudowny błysk w oku.
- Jest, proszę wejść. Olieg, masz gościa.
- Kogo znowu niesie? - zapytał mój brat i przywitał się z kolegą. - Co Cię tu sprowadza?
- Boli mnie kostka jakiś domowy sposób znasz? Nie chcę się truć lekami i maściami , to nic nie daje. - powiedział, i znowu tak uroczo łamał polszczyznę.
- Moja siostra coś poradzi. Olga? - zapytał.
- No, już zaraz. A ty się rozbierz i poczekaj chwilę na mnie. Chcesz jakiejś herbaty , czy coś?
- Nie , dziękuję. - powiedział i uśmiechnął się uroczo. Oddałam uśmiech i poszłam do kuchni po kapustę. Kapusty jednak nie było, ta koza , Olieg musiał ją zjeść
. - Olieg! Idź po kapustę, cebulę kup przy okazji. - powiedziałam. Mój brat zaczął protestować, ale popatrzyłam na niego złowrogo i wyszedł do sklepu. Ja tymczasem nalałam do miski zimnej wody i olejku, który podobno pomagał, a to wszystko zaczyna się przecież w głowie. Wzięłam gazę z apteczki i podeszłam do siatkarza.
- Dobra, wielkoludzie. To teraz się połóż i ściągnij skarpetkę. - W którym miejscu Cię boli? - zapytałam. 
- tu. - powiedział z dziwnym akcentem i pokazał miejsce, w którym odczuwał ból. Ja  w tym czasie dotknęłam tego miejsca palcami i zatoczyłam krąg, on  w tym czasie zrobił to samo, nasze palce się musnęły. Zarumieniłam się lekko i zabrałam rękę z kostki chłopaka. Noga nie była spuchnięta, na moje oko symulował, już trochę się z tym obyłam, ale odpuściłam i przyłożyłam mu do nogi okład. Do mieszkania wparował Olieg z kapustą.
 - Mam. - powiedział i dał mi kapustę. Oderwałam parę liści, przyłożyłam siatkarzowi do nogi i opatrzyłam bandażem.
 - I leż tak dopóki nie powiem dość.
- Olieg, zabaw gościa, bo mu się będzie nudziło. I nagle dzwonek do drzwi, Olek poszedł otworzyć i wrócił z listami.
- Olga, to zabawisz gościa, ja muszę rachunki popłacić.. dobrze? - to ja może pójdę, nie będę wam robić kłopotu. - Leż! - krzyknęłam. Idź Olek, idż, my sobie damy radę. Olek wyszedł. Siatkarz nadal leżał na sofie. Przyjrzałam się mu. To ten sam, który był w sklepie. Uklęknęłam przed nim. Uśmiechnęłam się.
- Mogę poznać twoje imię?
 - Jochen jestem. - powiedział, porwał moją rękę i pocałował.
- Olga. - powiedziałam i zarumieniłam się.
 - No to opowiadaj co tam u Ciebie, skąd się tu wziąłeś i na ile zostajesz. - powiedziałam. Usiadłam tyłem do niego i oparłam się o sofę.
- Wszystko w porządku. Wziąłem się tu z Niemiec i zostanę jak najdłużej. Mam nadzieję. - A ty? Mogę? - powiedział dotykając moich włosów.
- Możesz. - powiedziałam. Uwielbiałam jak ktoś bawił się moimi włosami. - Jestem tu od ponad tygodnia, mam zamiar zostać na zawsze. I właśnie jestem szczęśliwą rozwódką. - powiedziałam. On nie przestawał bawić się moimi włosami. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Obróciłam się i to było błędem. Popatrzyłam w jego oczy i nie mogłam oderwać wzroku. Nasze twarze zaczęły się zbliżać. Pierwszy pocałunek. Namiętny, pełen pasji.
 - Jestem tu, żeby Cię pilnować. Jestem tu na zawsze. Jestem tu, żeby Cię kochać. Spróbujemy?
 - Spróbujemy. A ten pomysł z udawaniem, że boli cię noga, był naprawdę ambitny. Olieg? - zapytałam.
 - Olieg.- odpowiedział i uśmiechnął się. Uśmiechnął się prosto w moje serce.


----------------------------
Jochen Shops! Mój mistrz :) 

Zauważyłam, że każda z bohaterek w moich opowiadaniach ma jakąś cząstkę mnie.

Wiem, że każda z tych historii na dobrą sprawę jest taka sama... Usunąć wszystko? Może tak będzie lepiej.


czwartek, 10 stycznia 2013

sixth


To dziwne, że jedna, mała osóbka jest w stanie zmienić tak wiele w moim życiu. Jedna osóbka, która doprowadziła do tego, że jestem teraz sama, przytulając mnie sprawia, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Postanawiam zabrać ją na mecz, niech zobaczy tatusia na żywo. Przez swoje pięć krótkich latek nie widziała go ani razu na oczy, jedynie w telewizji. Ja też go nie widziałam, jedyne co wiem to to, że tęsknie, nawet jeśli przyzwyczaiłam się do tej tęsknoty. Dagmara wie, że przyjeżdżam. Chociaż i ona nie pochwala tego, że uciekłam wtedy – pięć lat temu. Teraz postanowiła namówić mnie na powrót. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale nie radzę sobie już z moją tęsknotą. Kupiłam malutkiej koszulkę z numerem taty, sobie z resztą też. Spotkałyśmy się z Dagmara i Oliwierem na trybunach. Przywitaliśmy się. Mała od razu wyhaczyła swojego tatę.
- Mamo! Mamo! A ten pan z numerem takim jak my na koszulce to jest tatuś? Kochasz go? Będziecie razem? Będziemy szczęśliwą rodziną?
-Chodź tu malutka. Mama kiedyś zrobiła tatusiowi coś złego, i nie wie , czy tatuś będzie chciał być z mamusią szczęśliwy. Ale z Tobą na pewno. I będzie Cię kochał, zabierał na lody i na plac zabaw. A teraz leć i dopinguj tatusia z Olim. - Malutka ucieka , a do moich oczu napływają łzy.
- Dominika! Nie płacz! Jeszcze dzisiaj będziesz najszczęśliwsza na świecie! Zobaczysz! Dopinguj, żeby nie przegrali, jak przegrają to nie będzie miał ochoty na poważne rozmowy. Mecz zakończył się szybką wygraną z czego się cieszyłam, ale jednocześnie byłam przerażona, bo nadchodził ten czas, kiedy musiałam zacząć z Tobą poważnie rozmawiać. 
Oliwka! Kochanie, czekaj! - usiłuję ją powstrzymać, ale młoda ucieka do Ciebie. Prosto w objęcia tatusia. Postanawiam zachować odległość, dlatego też wracam na swoje miejsce i obserwuję sytuację. Nagle gdzieś zniknęliście. Odnalazłam was wzrokiem. Kucasz przy Malutkiej, a ona zacięcie Ci coś tłumaczy i opowiada. I nagle patrzysz na mnie. A ja nie wiem co zrobić. Odwracam wzrok.
- Najlepszym zawodnikiem meczu zostaje Łukasz Kadziewicz! Bierzesz małą na ręce i idziesz odebrać statuetkę. I nagle nie wiem jakim cudem w Twojej dłoni znajduje się mikrofon. - Dziękuję za ten mecz. Kolegom z zespołu, Wam – kibicom, a szczególnie Tobie Dominika. Dziękuję. Na hali słychać tylko brawa. Podchodzisz do barierki, a Oliwka ucieka do mnie. Podchodzę do Was.
- Mamusiu, wiesz, że tatuś powiedział, że mnie kocha? I ciebie też? I będziemy teraz szczęśliwą rodziną!I będziemy razem jeździć na wakacje? I będę miała rodzeństwo? Proszę!- mówi.
Przytulam ją do siebie. Z moich oczu ciekną łzy. A po chwili zaczynam się śmiać.
-Kochana, z tym rodzeństwem to ja nie wiem! - mówię i przytulam ją do siebie jeszcze mocniej. Biorę ją na ręce i wstaję. Prędzej czy później będę musiała z Tobą porozmawiać. 
-Łukasz, ja... 
-Cii, nic nie mów, słowa są niepotrzebne. Ważne, że jesteśmy razem.
A już po ponad roku nasza rodzina się powiększa. Taka prawdziwa. Taka, o jakiej marzyłam. Zawodnikiem życia zostaje Łukasz Kadziewicz.


------------------------------
Chcą wesołe to mają :D
zapraszam na drugiego bloga : http://ilebyleswart.blogspot.com/ ;)

informuję przez gg 23215784

wtorek, 1 stycznia 2013

Fifth.


Na pewno tęsknię i czekam. Na pewno nie wiem, co dalej. Praca, dom, praca, dom, praca, dom, dom, praca, praca, dom. Ciekawe połączenie, prawda? Wrócisz dopiero za tydzień, Drogi Współlokatorze.Mój największy przyjacielu. Wierzycie w przyjaźń damsko – męską? Ja nie. Prędzej czy później i tak się ktoś zakocha, jak to było w moim przypadku. Otóż znam i mieszkam razem z pewnym siatkarzem. Właśnie jest u rodziców. Po igrzyskach. . Nie mam z nim kontaktu  - a raczej mam, ale bardzo słaby. Większy mam teraz z jego największym przyjacielem. Tak. Właśnie tak. Znaczy źle. Wcale mi to nie pasuje. Jego przyjaciel, mówi, że istnieje coś, co mówi, że podobam się właśnie Tobie. Nie okazałeś mi tego nigdy, w żaden sposób. Czekam w niepewności. Nie wiem, co teraz zrobisz wobec mnie. Bardzo możliwe, że nic nie zrobisz. Wszystko będzie tak jak dawnej, ja Cię będę kochała , a ty będziesz uważał, że jestem tylko dobrą pocieszycielką, jak rzuci Cię jakieś dzikie dziewczę. Wiesz co? Najlepsze jest to, że oddalamy się od siebie z każdym dniem, z każdą sekundą. To mnie boli, ale to było do przewidzenia. Pozostaje mi czekanie. 
·          Tydzień później.
 Wracasz dzisiaj. Boję się, nie wiem co zrobisz, jestem strasznie niepewna. Może informacje od Twojego przyjaciela są po prostu przedawnione? Może w Londynie spotkałeś kogoś? Wracasz bez medalu, zawiedziony. Wchodzisz do mieszkania. Wychodzę do Ciebie, żeby się przywitać. Przytulam się do Ciebie, odtrącasz mnie.
 - Wyjeżdżam do Rosji. - mówisz. Wchodzisz do swojego pokoju, zamykasz się i zaczynasz pakować wszystkie swoje rzeczy. Najlepiej jest uciekać od problemów, prawda? Wchodzę do swojego pokoju, przebieram się w dres, włączam głośno muzykę, metal i zaczynam płakać. Jak dziecko. I to nie chodzi o to, że jesteś oschły. Wyjeżdżasz. Ten wyjazd kończy się zerwaniem znajomości. To jest koniec. Ty jesteś początkiem i końcem. Ty, tylko ty. Nie wiem co mam zrobić, przecież nie pierwszy raz mam złamane serce, ale teraz czuję się jak ostatnia idiotka. Piszę list.
         Bartku, 
  Cóż ja Ci mogę powiedzieć. Cieszę się, że wyjeżdżasz i jedziesz szukać szczęścia i spełniać swoje marzenia. Jednak szczęście czasem jest bliżej niż myślisz. A może po prostu tego nie dostrzegasz, albo nie chcesz dostrzegać , to teraz nie jest ważne. Nie ma mnie tu teraz, i spokojnie nie wrócę. Przyjdę jeszcze po drugą partię ubrań, nie zdążyłam wziąć wszystkiego, nie będę Ci siedziała na głowie, to w końcu Twoje mieszkanie. Powodzenia w Rosji. Będę trzymała za Ciebie kciuki.. bo.. bo... może kiedyś Ci powiem,a może już nigdy nie będziemy ze sobą rozmawiać, co jest najbardziej prawdopodobne. Żegnaj Bartek, udanego dnia, udanego życia w Rosji.  
                                                                                                          Paula. 
Pakuję swoje walizki szybko i wychodzę z mieszkania. Nie wiem nawet, czy ty masz zamiar wyjść z pokoju, pójść za mną. Nie wiem co czujesz, i co myślisz, ale chcę zacząć wszystko od nowa.Wiem, że wyjedziesz. Wiem, że prędzej czy później znajdziesz szczęście.
 Wiem, że już jesteś w Rosji. Piszą, że grasz w podstawowym składzie, spełniasz się. Cieszę się. Przeprowadziłam się na drugi koniec miasta, żebyś nie musiał mnie dłużej widywać. Raczej , żebyś nie spotkał mnie przypadkiem. Teraz Twoim miastem jest Moskwa. Nagle dzwonek do drzwi. Otwieram. Stajesz w drzwiach z bukietem czerwonych róż.
- Cześć. - mówisz.
 - Hej. - burczę. Po co przyszedłeś? - pytam.
- Musimy porozmawiać.
 - Wątpię, nie mamy o czym. Cześć. - mówię i zamykam Ci drzwi przed nosem. Wracam do swojego pokoju i zaczynam płakać. Przez uchylone drzwi balkonu do mojego pokoju wpada ciepło. O nagle coś zasłania mi słońce. A raczej ktoś. To ty. Nic nie mówisz, podchodzisz do mnie i mocno przytulasz, o, tak, teraz szczęście jest bliżej niż zawsze, szkoda, że tak późno to doceniłeś, bo ja już znalazłam inną drogę.



----------------------------------------------
Flaki z olejem. Masło maślane.
Jak kto woli.
Słabe. Po prostu.

Kuna.