piątek, 26 lipca 2013

kolejny ;)

Moja siostra wyjechała do Anglii. Obiecałam jej, że od czasu do czasu zajrzę do jej męża, chociaż szczerze nie przepadałam za nim. Michał jednak wydał się milszą osobą niż do tej pory i przez ostatnie dwa tygodnie zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, co bardzo ucieszyło moją siostrę. Przyszłam do niego któregoś wieczora, sprawdzić jak się ma, jednak nie spodziewałam się tam jego.

- Cześć Michał! przyniosłam składniki na wuzetkę, więc zaraz upiekę. Masz może likier? Może pokropię biszkopt, będzie lepszy. - powiedziałam ściągając buty. Weszłam do salonu i zobaczyłam tam Ciebie z  Michałem. Serce podskoczyło mi do gardła a sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później się spotkacie.

- Cześć Karolina. - powiedział Michał.
- Cześć Karo. - powiedziałeś Ty. W półtorej godziny uwinęłam się z wuzetką. Przez ten czas nie zamieniłam z Wami ani słowa. Rozmawialiście o jakichś pierdołach, a ja włączyłam Come i starałam się nie myśleć o Tobie. Nagle Michał wyszedł z mieszkania bez słowa.

- Karo, musimy pogadać. - powiedziałeś podchodząc do mnie.
- Jest o czym? - zapytałam.
- Tak, jest!
- Więc mów.
- Te zdjęcia, które dostałaś były robione trzy lata temu, zanim Cię poznałem!
- Tak. I teraz mam się rozpłakać, wpaść Ci w ramiona i błagać o wybaczenie? - zapytałam sarkastycznie.
Teraz jednak role się odwróciły. On ukląkł przed Tobą.
- Będę tak klęczał póki mi nie wybaczysz! - powiedział i wziął Twoją rękę.
- Bez przesady, Zbysiu.
- Proszę Cię, Karo.. Błagam Cię, daj nam szansę. - powiedział a Ty nie wiedziałaś co robić.
- Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. - powiedziałam bez przekonania.
-Każdy zasługuje na drugą szansę. - powiedział. Serce Ci zmiękło.
- No wstawaj już, no! - powiedziałam i gdy tylko wstał przytuliłam go. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości.



-------------
nie umiem pisać szczęśliwych zakończeń, bo wychodzi mi taka ciapa z tego.

Trzymajcie kciuki. Za tydzień o tej porze mogę być najszczęśliwsza na świecie :)
do zobaczenia za półtora tygodnia przy dobrych wiatrach:)

sobota, 20 lipca 2013

kolejny.

Dzień zaczął się tak jak każdy inny. Nie było w nim nic optymistycznego. Wstałaś. Zjadłaś śniadanie, przy okazji wylewając na siebie herbatę. I już wiedziałaś, że ten dzień nie będzie najlepszym dniem w twoim życiu. Z resztą nie mógł być, bo nie było jego. Przywykłaś do myśli, że już go nie ma. Ubrałaś się szybko, wyszłaś do pracy po drodze odpalając papierosa. Szybkim krokiem pognałaś do pracy.Zgasiłaś papierosa. Pamiętasz, jak on zawsze wyrzucał ci papierosy. Nie znosił palenia, ale przecież teraz jego już nie było. Teraz nie było już was. Weszłaś do budynku ministerstwa i rzuciłaś oschłe dzień dobry do pań na recepcji. Poszłaś do swojej zwierzchniczki i spytałaś jakie zadania zostały ci wyznaczone na dziś.
- Wanda, dzisiaj o 15 trening siatkarzy na narodowym, masz tam być, zamiast mnie, w delegacji. - powiedziała minister nie odrywając głowy z nad papierów.
 - Nie mogę zostać dzisiaj w biurze? - zapytałaś licząc, że nie będziesz musiała iść na ten trening. Nie chciałaś go widzieć. A raczej bałaś się spotkania z nim.
 - Przykro mi. Przygotuj wszystkie dokumenty do podpisania. - powiedziała. Wyszłaś zniechęcona z jej gabinetu cicho klnąc pod nosem. Nie mogła wysłać kogoś innego? Tomek, Przemek, Agnieszka...
- Podziękujesz mi później. - powiedziała Agnieszka mijając cię na korytarzu.
 - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałaś. Byłaś na nią zła. Jak ona mogła?
- Dlaczego? Bo widzę, że żałujesz tego co zrobiłaś. Musisz to naprawić. Musicie to naprawić. Przecież widzę, jak się męczysz. Pomyśl, że on też jest tam sam, i czeka. - powiedziała i odeszła nie czekając, aż odpowiesz jej coś. Wiedziała, że będziesz zła, a nie chciała doprowadzić do kłótni. Byłaś tak zła, że kopnęłaś drzwi.
- Cholera jasna! - powiedziałaś wchodząc do swojego gabinetu. Załamałaś się. Usiadłaś na krześle, i po prostu się rozkleiłaś. Najzwyczajniej w świecie było ci źle, a zgrywanie silnej przestało wychodzić. Łza spłynęła po twoim policzku. A potem następna. I następna. I tak przez kilka godzin.


*****
Dojechałaś na stadion. Już przestał przeszkadzać ci fakt, że go zobaczysz. Byłaś na to przygotowana, przecież kiedyś to musiało nastąpić.Weszłaś pewnym krokiem. 
- Dzień dobry wszystkim. Jestem tu z ministerstwa, pani Mucha nie dała rady dojechać. - powiedziałaś. Uścisnęłaś rękę wszystkim. I doszłaś do niego. 
- Znowu się spotykamy. - powiedział. 
- tak wyszło.
- Widzę, że wspinasz się coraz wyżej.. Cieszę się, naprawdę. - powiedział. Obróciłaś się do niego tyłem ocierając łzę z policzka. Tak cholernie tęskniłaś. Tak, jak nigdy. Nagle ktoś złapał cię za ramię. 
- Wanda, musimy porozmawiać. 
-Dobrze. Przyjadę na mecz. Teraz nie mam czasu, zaraz muszę wracać do ministerstwa. 
- Będę na Ciebie czekał, zawsze, pamiętaj. Kocham cię. - powiedział ledwo słyszalnie. Nie wychwyciłaś tego. To nawet lepiej dla Ciebie. Przynajmniej, tak mi się wydaje. Wróciłaś do domu całkiem spłakana i nie wiedziałaś co robić. 


Spadnę tak już 15 raz

Głową w dół oczami na twarz
Spadnę tam gdzie stałaś
Gdzie ostatni raz cię widziałem


****
Szedł sam. Teraz, nie pozostało mu już nic. Przekraczał kolejne aleje, aby wyjść na spotkanie z Tobą. Bukiet róż w jego dłoniach był tak czerwony, jak jeszcze nigdy. Niestety. Było już za późno. Na bukiety.
- Wanda, kocham cię. Bardzo cię kocham. - powiedział i rozpłakał się. Jak dziecko.
- Wybacz mi, błagam. - powiedział. Położył kwiaty na zimnym betonie. Zimny beton chętnie przyjął jego łzy, jakby się do niego uśmiechając. Wrócił do domu.
- To co, Cyprian? Zostaliśmy sami. - powiedział głaszcząc twojego rudego kota. 
- Tak bardzo mi jej brakuje. - powiedziałeś.
Było za późno.
Ciebie już nie było.
Choroba zabrała Ci ostatni oddech, tak bardzo niespodziewanie. Zabrała Ci go wtedy, kiedy chciałaś żyć. Kiedy wszystko nabrało sensu.




-------------------------------------------------
Przepraszam, że takie smutne. Dla Wiktorii. Dziękuję Ci 


sobota, 15 czerwca 2013

once again! :D

 - Opowiedz mi o niej.
- Jest śliczna. Ma długie, jasne włosy. Błękitne i wesołe oczy. Zawsze roześmiane. Ubiera się bez jakiegoś jednego stylu. Lubi spódnice i sukienki. Jest zawsze wesoła, i ma cudowny uśmiech.
- A charakter?
- Jest ideałem. Miła, dobra, uczciwa, jest po prostu cudowna! - powiedziałeś z zachwytem w oczach.
- To na co czekasz?
- No właśnie,Karol,  tu jest problem.

Olimpia. Olimpia. Olimpia.. Prawie Twoja. Niecodzienna. Tak bardzo inna.
                                                               ****

- Andrzej! - powiedziała szczerząc się do Ciebie.
- Tak, Olimpia? - zapytał.
- Powiedz mi, dlaczego siatkówka?
- Tak wyszło. W sumie jakoś zacząłem. I pokochałem to.  Dlaczego jesteś psychologiem?
- Zawsze chciałam pomagać ludziom.

                                                                        ***

- I do tego pomaga ludziom... Bezinteresownie! spotkałeś gdzieś taką drugą dziewczynę?
- No nie.. ale dalej mi nie opowiedziałeś, na co czekasz, i w czym jest problem.
- Poczekaj! Jeszcze nie wymieniłem wszystkich jej cech. Więc dalej. Jest naładowana pozytywną energią. Masz zły humor, wracasz, uśmiecha się do Ciebie i od razu wszystko przechodzi, a Ty masz ochotę góry przenosić. Na stres zawsze odpowiada uśmiechem. Przed każdym meczem potrafiła mnie ogarnąć. To jest niesamowite! Ona jest niesamowita. Nietuzinkowa. Nigdy nie spotkałem kogoś tak wyjątkowego! I wiesz co jest najlepsze? Że ona się nigdy nie denerwuje. Zawsze jest piękna, nawet wtedy, kiedy nie może spać w nocy. Jest piękna wtedy, kiedy się uśmiecha, i kiedy coś jej nie pasuje. Jest moim aniołem.
- Więc, co stoi na przeszkodzie?
- Umarła.
- Dlaczego więc mówisz o niej w czasie teraźniejszym?
-Bo w moim sercu będzie żyła. Zawsze.


Nasunęło mi się po obejrzeniu Słodkiego Listopadu.

smutno mi jakoś :C

Przepraszam za tą poprzednią wiadomość :) coś mi strzeliło do głowy.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Moje kochane. Zawodziłam Was już tyle razy, że pewnie zawiodę i następny.
Blog zostaje oficjalnie zakończony.
Spytacie, dlaczego?
Otóż przeczytałam kilka onepartów innej autorki. I stwierdziłam, że jeżeli się za coś bierzemy, to trzeba umieć to robić. Ja niestety nie mam takiego talentu.
Co prawda mam kilka historii już napisanych. Jednak nie będę Was nimi truła.
Życzę Wam powodzenia na Waszych blogach
Kocham Was
mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie i spotkamy się gdzieś jeszcze :)
- kuna.

piątek, 7 czerwca 2013

once again




Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie. 
Patrzysz w okno i smutek masz w oku... 
Przecież mnie kochasz nad życie? 
Sam mówiłeś przeszłego roku... 

Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym. 
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków... 
Przecież ja jestem niebem i światem? 
Sam mówiłeś przeszłego roku... 


Czytając ten wiersz w klasie na twojej lekcji polskiego wróciły wszystkie wspomnienia. Oko zaszkliło ci się delikatnie. Musiałaś jakoś przerwać tę niezręczność. Nie chciałaś, żeby dzieci widziały, że cierpisz.
- Jak rozumiecie ten wiersz? - zapytałaś przerywając serię smutnych myśli. Nastolatki podniosły ręce do góry. - Olu, proszę.
- Uważam, że ten wiersz jest o cierpieniu. O Cierpieniu kobiety, którą mężczyzna wykorzystał, grał na jej uczuciach. - powiedziała Ola. 
- Każdy może interpretować ten wiersz inaczej, jednak czekam na inną interpretację. - powiedziałaś ocierając łzę. 
- Może Ty, Olimpia. - powiedziałaś patrząc na dziewczynę. Odstawała od reszty klasy. Była dojrzalsza, mądrzejsza. Była inna. Ciężko było do niej dotrzeć, nigdy nie mówiła o uczuciach, zawsze zgłaszała się na lekcji i była niezwykle aktywna, jednak nie dawała się poznać.
- Ja uważam tak jak Ola. - powiedziała dziewczyna. 
- Dobrze, w takim razie czy jest ktoś jeszcze, kto inaczej odbiera ten wiersz? 
- Tak, ja. - powiedziała Kinga. 
- Tak więc proszę. 
- Mi się wydaje, że to jest o nieszczęśliwej miłości i cierpieniu. Wydaje mi się, że jest to o kobiecie, która nie może sobie poradzić z tym, że ktoś ją zostawił. Ona dalej kocha tę osobę, mimo że już nic ich nie łączy. On wyznawał jej miłość, ale jak widać to uczucie było kruche. Świadczy o tym fragment : " Sam mówiłeś przeszłego roku."
- Dobrze, Kinga. Wiersz, jak możemy się domyślać, jest napisany na podstawie uczuć autorki. Jak myślicie, co czuła wtedy autorka? 
- Smutek! 
- Żal!
- Tęsknotę!
- Była głupia. - powiedział Patryk z ostatniej ławki.
- Czemu tak sądzisz, Patryś? 
- Bo która normalna kobieta daje się omotać? Ludzie.. - powiedział. Jego wypowiedź przerwał dzwonek. 
- Idźcie. Notatkę zapiszemy jutro. Przeczytajcie na jutro proszę pozostałe wiersze ze strony 223! - powiedziałaś. Uczniowie migiem opuścili klasę. Rozpłakałaś się. Nie mogłaś pogodzić się z tym, co się stało. Mimo że to było już rok temu. 

- Proszę pani, co się stało? Widziałam łzy w pani oczach. Niech pani nie płacze. Na dupków szkoda życia. - usłyszałaś nad głową melodyjny głos.
-Olimpia.. - powiedziałaś. - To nie jest takie łatwe. 
- Jest, jest. Przyprowadziłam kogoś pani. Co złego to nie ja. - powiedziała i zniknęła. 
- Zastanawiałaś się kogo przyprowadziła i kim on jest. Nikogo nie było. Zostawiłaś dziennik, wzięłaś kartkówki do sprawdzenia i wyszłaś ze szkoły. Wyglądałaś źle. Postanowiłaś sobie zrobić szalony wieczór z lodami i melodramatami. Podeszłaś do swojego samochodu. Stał tam on. 
- Wybacz mi. - powiedział. Nic nie odpowiedziałaś, po prostu go przytuliłaś, tak bardzo ci go brakowało.
-Ale skąd ona? 
- Jest moją siostrą. 


                                                      ******
- Halo, proszę pani? - zapytał Kuba machając ci przed oczami. 
- A tak. Na czym skończyliśmy? - zapytałaś. 
- Na notatce. - odpowiedziała klasa. Czyli to wszystko Ci się zdawało. Czyli najzwyczajniej w świecie dalej go nie było, byłaś sama i nie czułaś się z tym dobrze. Ale trzeba żyć dalej, bez niego. Bez Michała Kubiaka.



Powrót, bo czemu nie? :) 

piątek, 5 kwietnia 2013

następna :)


    • Widywał ją na każdym meczu w Bełchatowie. Raz przychodziła sama, raz ze znajomymi, nie ważne z kim, zawsze była tak samo piękna i ładna w meczowej koszulce SKRY. Podejrzewał, że ładnie jest jej we wszystkimi innym. Uśmiechał się do niej, a ona oddawała mu uśmiechy. Takiego uśmiechu jeszcze nie widział. Taki uroczy, czarujący wręcz. I stało się. Kolejny mecz, postanowił, że podejdzie do niej i zagada, ale przyszła z jakimś chłopakiem, bardzo przystojnym z resztą, całowali się, obściskiwali, nie mógł na to patrzeć. Posłał jej jedynie ukradkowy uśmiech. Raz w ciągu całego meczu, a przecież były takie mecze, kiedy szczerzył się do niej przez dziewięćdziesiąt minut. Siedziała z chłopakiem. Chłopak był wyraźnie znudzony, natomiast ona dopingowała całym sercem. Widać było, że jest prawidziwym kibicem Skry. Nie sezonowcem, nie kibicem sukcesów. Widać było, że Skra Skradła jej serce. No, ale po co go tu przyprowadziła? Chciała, żeby siatkarz był zazdrosny? Chciała zrobić mu na złość? Ale przecież nic ich nie wiązało. Żadna werbalna czy niewerbalna umowa, przecież to były tylko zwykłe, może nawet koleżeńskie uśmiechy, a on oczekiwał Bóg wie czego. Mecz wygrali 3:0 i nawet dostał MVP, ale jakie to miało znaczenie, jeżeli jego dziewczyna, tak na prawdę nie była nawet w małej części jego? Nawet skrawek jej nie należał do niego. Wielkimi krokami zbliżał się mecz. Aż w końcu wielkie wydarzenie nastąpiło i dało się słyszeć pierwszy gwiazdek sędziego. W trakcie meczu kilkakrotnie posyłał dziewczynie spojrzenia czy uśmiechy znacznie śmielej niż ostatnio, mimo, że była z chłopakiem. Nie szło mu dzisiaj i został zmieniony. Siedział i obserwował dziewczynę. Uśmiechnął się do niej. Nagle piękna dziewczyna zaczęła się kłócić ze swoim chłopakiem, chłopak zaczął ją szarpać, aż w końcu ją zostawił. Została tam sama, zalana łzami. Chciał co niej wyjść, ją przytulić, ale przecież nie mógł w trakcie meczu opuścić boiska. Mecz szybko się skończył, z czego akurat się cieszył. Przeszedł przez barierki i doszedł do niej. Właśnie zabierała swój płaszcz z krzesła. Chwycił ją za ramię. Dziewczyna przestraszyła się, a potem uśmiechnęła serdecznie.                                                                   - Zauroczyłaś mnie, nieznajoma.                                                                                              - Zauroczyłeś mnie, Atanasijevic. 
      Oj, zawsze mówicie, że jest smutno to teraz macie jakieś zauroczenia :D chociaż wg. Mnie to jest najsłabsza historia na oneparcie. Ale tak patrzyłam na Alka na tapecie i nie mogłam się powstrzymać. :D

poniedziałek, 18 marca 2013

twelfth.

Każdy dzień był dla mnie pułapką. Plątałam się w sieci nieporozumień i konfliktów w samej sobie. Przerażała mnie ta nienawiść i miłość jednocześnie. Przerażałam siebie samą. Nie wiedziałam co mam robić, i w tym momencie on się oświadczył, to miał być najlepszy sposób na ogarnięcie swoich myśli i całego życia. To miał być sposób, żeby w końcu uwolnić się od wspomnień. Bolesnych wspomnień.

Ani różnica poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania miłości. Nic, prócz jej braku.

I to była prawda. Te dwa zdania zawładnęły moim życiem. Decydowałam się na bycie wiecznie nieszczęśliwą, żeby zapomnieć o tym, że byłeś, że jesteś i że wciąż Cię kocham, mimo że jesteś na drugim końcu świata. Ale nie mogłam zrobić nic innego i każda inna decyzja przyprawiała mnie o mdłości. Co ja mogłam zrobić? Przecież nie mogłam pojechać do Ciebie, do Gdańska, nie mogłam. Teraz byłam z Twoim bratem do którego nie czułam absolutnie nic, a wyznawanie miłości szło mi nadzwyczaj łatwo, co było dziwne. Kłamstwa są łatwiejsze. I nawet łudziłam się, że może miłość z czasem przyjdzie, ale teraz wiem, że nie. I jest tak, jakby miłość ktoś grał nam na skrzypcach bez strun.* Niestety świat toczył się dalej, a ja nie miałam tyle czasu, by ciągle się nad sobą użalać. Dni mijały szybko, i z każdym dniem było coraz bliżej naszego ślubu.  Boże, jak to brzmi. Wyobrażacie sobie mnie z mężem, z gromadką dzieci i szczekającym psem? Ja sobie tego nie wyobrażam, nie jestem stworzona do budowania rodziny. Trzeba umieć to wszystko ogarnąć, a co ja mam zrobić? Nie jestem w stanie ogarnąć nawet własnych uczuć, nie jestem w stanie zrobić nic. 

Marsz Mendelsona rozbrzmiewał w kościele, a ja z każdym dźwiękiem czułam się coraz gorzej i miałam ochotę uciec, ale było za późno. Miałam wyjść za Twojego brata. Ślub odbywał się w Polsce, ze względu na to, że cała rodzina tu jest. Nie chciałoby nam się ściągać jej do Francji. Szłam do ołtarza ze łzami w oczach, ale wiedziałam, że muszę za niego wyjść. Nie zepsuj dobrego imienia naszej rodziny, pamiętaj.

Doszłam przed sam ołtarz. Wzniosłam oczy ku niebu, może Bóg zdoła odwrócić losy mojego życia.
- Ja chciałem tylko powiedzieć, że nie jestem odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu. Ja... wiem, że tutaj powinien stać Grzesiek, bo dobrze wiem, Wiola, że Ty kochasz Grześka, a on kocha Ciebie. Grzesiek, chociaż raz pokaż, że masz serce. - powiedziałeś. Uśmiechnęłam się do Ciebie, nie wiedziałam jak Ci dziękować, przytuliłam się do Ciebie najmocniej i szepnęłam na ucho
-Dziękuję Kuba, dziękuję. 

Podchodzisz do mnie. Wszyscy goście czekają na to, co zrobisz, ja też nie wiem, jaki masz plan. 
- Wiola, kocham Cię. - mówisz.
-Ja Ciebie też, Grzegorz. - odpowiadam. 

A teraz? Teraz jesteśmy wesołą rodzinką z dwójką dzieci i szczekającym psem. Pajęczyna została tylko w kącie pokoju, w głowie poukładane myśli. Dziękuję Ci, Jakub, za wszystko co dla mnie zrobiłeś.



------------------------------------------
Takie tam z Łomaczami. Słodko, nie? :)

* SDM - tęsknota boli.