środa, 19 grudnia 2012

First.

Siedzę z Tobą nad jeziorem. Przytulasz się do mnie i ściskasz moją rękę . Wiem, że dobiega końca szczęście, które mi dajesz. Widzę to po Tobie i sama to czuję. Już od kilku tygodni jesteś inny. Może nie tyle oschły co po prostu podenerwowany i przewrażliwiony na wszystko, co do Ciebie mówię, może to kwestia tego, że pokłóciłeś się z kolegą? Nie wiem..
- Kamila, przepraszam Cię. - mówisz.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. To moja wina. - mówię patrząc Ci w oczy.
- Kamilko, jaka Twoja wina w tym, że jestem debilem? Zachowuję się ostatnio jak kretyn, a przecież szczęście jest tak blisko.
- Kochany, ale jeżeli ty jesteś podenerwowany to nie wynika tylko z twoich problemów, czy tam czegoś innego. Jesteśmy parą, to działa na dwa. - mówię spokojnym głosem.
- Kamila! To moja wina! - znowu unosisz się głosem. Mam tego dość. Wyrywam się z Twojego uścisku i odchodzę prosto przed siebie. Pewnym krokiem, ale coś w środku mnie pęka i zaczyna histeryzować. - Kamila, czekaj, no czekaj, poczekaj na mnie! - krzyczysz. Nie obchodzi mnie to. Przeginasz. Wiele zniosę, ale już wystarczy. Za dużo w moim życiu namąciłeś,
-Odejdź. - odpowiadam nie zwalniając kroku. - Jak sobie wszystko przemyślisz to daj znać. - kończę swoją wypowiedź, wsiadam do busa który właśnie nadjeżdża zostawiając Cię tam samego. Jesteś zbyt oszołomiony, żeby wsiać. No bo Kamilka zawsze była potulna, nigdy nie pyskowała i nie była stanowcza, prawda? Asertywność to moje drugie imię, kotku. Boże, co mi się stało? Gdzie się podziała ta dawna Kamila, którą wszyscy uwielbiali? Gdzie jestem ja? Wysiadłam na najbliższym przystanku, miałam szczęście, bo tylko kilometr dzielił mnie od aktualnego miejsca pobytu mojego ukochanego. Postanowiłam do niego wrócić i przeprosić. Nie dam po sobie jeździć, ale przegięłam. Wracam do Ciebie, nadal stoisz na przystanku, podchodzę i całuję Cię serdecznie. Być może już po raz ostatni?
- Kamila, przepraszam. - przytulasz mnie.
- Nic się nie stało, ostatnio przewrażliwiona jestem po prostu. Tyle. Będzie dobrze. Damy radę, musimy. - powiedziałam już spokojniejszym, głosem. Wracamy do Bełchatowa w luźnej atmosferze. Jednak czuję , że jest co raz gorzej. Zabierasz mnie wieczorem na kolację, co mnie bardzo dziwi, nigdy nie lubiłeś chodzić po restauracjach. Jest miło, dobre jedzenie, rozmawiamy. Piękny wieczór. Nagle z kieszeni wyciągasz pierścionek, jest cudowny, taki, o jakim marzyłam. Pytasz , czy zostanę twoją żoną, próbuję odpowiedzieć, że tak, ale choroba zabiera mi ostatnie tchnienie. Żegnaj, moja największa miłości, żegnaj Konstantin.

-------------
Startujemy:)

3 komentarze:

  1. Że Cupko? Ale dlaczego Kamila nie odpowiedziała? No ej, pisz szybko :)
    Pozdrawiam serdecznie, Anna.
    /ww.badz-by-anna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. On się oświadcza a Ty uśmiercasz główną bohaterkę? Nie ładnie. I teraz Kostek będzie smutny? I nie będzie się wygłupiał? I nie będzie wszystkich przytulał? Tak nie może być! Trzeba go pocieszyć jakoś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a może ona nie umarła? Może to tylko sen ? :D

      Usuń