piątek, 26 lipca 2013

kolejny ;)

Moja siostra wyjechała do Anglii. Obiecałam jej, że od czasu do czasu zajrzę do jej męża, chociaż szczerze nie przepadałam za nim. Michał jednak wydał się milszą osobą niż do tej pory i przez ostatnie dwa tygodnie zdążyliśmy się zaprzyjaźnić, co bardzo ucieszyło moją siostrę. Przyszłam do niego któregoś wieczora, sprawdzić jak się ma, jednak nie spodziewałam się tam jego.

- Cześć Michał! przyniosłam składniki na wuzetkę, więc zaraz upiekę. Masz może likier? Może pokropię biszkopt, będzie lepszy. - powiedziałam ściągając buty. Weszłam do salonu i zobaczyłam tam Ciebie z  Michałem. Serce podskoczyło mi do gardła a sama nie wiedziałam, co powiedzieć. Mogłam się spodziewać, że prędzej czy później się spotkacie.

- Cześć Karolina. - powiedział Michał.
- Cześć Karo. - powiedziałeś Ty. W półtorej godziny uwinęłam się z wuzetką. Przez ten czas nie zamieniłam z Wami ani słowa. Rozmawialiście o jakichś pierdołach, a ja włączyłam Come i starałam się nie myśleć o Tobie. Nagle Michał wyszedł z mieszkania bez słowa.

- Karo, musimy pogadać. - powiedziałeś podchodząc do mnie.
- Jest o czym? - zapytałam.
- Tak, jest!
- Więc mów.
- Te zdjęcia, które dostałaś były robione trzy lata temu, zanim Cię poznałem!
- Tak. I teraz mam się rozpłakać, wpaść Ci w ramiona i błagać o wybaczenie? - zapytałam sarkastycznie.
Teraz jednak role się odwróciły. On ukląkł przed Tobą.
- Będę tak klęczał póki mi nie wybaczysz! - powiedział i wziął Twoją rękę.
- Bez przesady, Zbysiu.
- Proszę Cię, Karo.. Błagam Cię, daj nam szansę. - powiedział a Ty nie wiedziałaś co robić.
- Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. - powiedziałam bez przekonania.
-Każdy zasługuje na drugą szansę. - powiedział. Serce Ci zmiękło.
- No wstawaj już, no! - powiedziałam i gdy tylko wstał przytuliłam go. Tak bardzo brakowało mi jego bliskości.



-------------
nie umiem pisać szczęśliwych zakończeń, bo wychodzi mi taka ciapa z tego.

Trzymajcie kciuki. Za tydzień o tej porze mogę być najszczęśliwsza na świecie :)
do zobaczenia za półtora tygodnia przy dobrych wiatrach:)

sobota, 20 lipca 2013

kolejny.

Dzień zaczął się tak jak każdy inny. Nie było w nim nic optymistycznego. Wstałaś. Zjadłaś śniadanie, przy okazji wylewając na siebie herbatę. I już wiedziałaś, że ten dzień nie będzie najlepszym dniem w twoim życiu. Z resztą nie mógł być, bo nie było jego. Przywykłaś do myśli, że już go nie ma. Ubrałaś się szybko, wyszłaś do pracy po drodze odpalając papierosa. Szybkim krokiem pognałaś do pracy.Zgasiłaś papierosa. Pamiętasz, jak on zawsze wyrzucał ci papierosy. Nie znosił palenia, ale przecież teraz jego już nie było. Teraz nie było już was. Weszłaś do budynku ministerstwa i rzuciłaś oschłe dzień dobry do pań na recepcji. Poszłaś do swojej zwierzchniczki i spytałaś jakie zadania zostały ci wyznaczone na dziś.
- Wanda, dzisiaj o 15 trening siatkarzy na narodowym, masz tam być, zamiast mnie, w delegacji. - powiedziała minister nie odrywając głowy z nad papierów.
 - Nie mogę zostać dzisiaj w biurze? - zapytałaś licząc, że nie będziesz musiała iść na ten trening. Nie chciałaś go widzieć. A raczej bałaś się spotkania z nim.
 - Przykro mi. Przygotuj wszystkie dokumenty do podpisania. - powiedziała. Wyszłaś zniechęcona z jej gabinetu cicho klnąc pod nosem. Nie mogła wysłać kogoś innego? Tomek, Przemek, Agnieszka...
- Podziękujesz mi później. - powiedziała Agnieszka mijając cię na korytarzu.
 - Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałaś. Byłaś na nią zła. Jak ona mogła?
- Dlaczego? Bo widzę, że żałujesz tego co zrobiłaś. Musisz to naprawić. Musicie to naprawić. Przecież widzę, jak się męczysz. Pomyśl, że on też jest tam sam, i czeka. - powiedziała i odeszła nie czekając, aż odpowiesz jej coś. Wiedziała, że będziesz zła, a nie chciała doprowadzić do kłótni. Byłaś tak zła, że kopnęłaś drzwi.
- Cholera jasna! - powiedziałaś wchodząc do swojego gabinetu. Załamałaś się. Usiadłaś na krześle, i po prostu się rozkleiłaś. Najzwyczajniej w świecie było ci źle, a zgrywanie silnej przestało wychodzić. Łza spłynęła po twoim policzku. A potem następna. I następna. I tak przez kilka godzin.


*****
Dojechałaś na stadion. Już przestał przeszkadzać ci fakt, że go zobaczysz. Byłaś na to przygotowana, przecież kiedyś to musiało nastąpić.Weszłaś pewnym krokiem. 
- Dzień dobry wszystkim. Jestem tu z ministerstwa, pani Mucha nie dała rady dojechać. - powiedziałaś. Uścisnęłaś rękę wszystkim. I doszłaś do niego. 
- Znowu się spotykamy. - powiedział. 
- tak wyszło.
- Widzę, że wspinasz się coraz wyżej.. Cieszę się, naprawdę. - powiedział. Obróciłaś się do niego tyłem ocierając łzę z policzka. Tak cholernie tęskniłaś. Tak, jak nigdy. Nagle ktoś złapał cię za ramię. 
- Wanda, musimy porozmawiać. 
-Dobrze. Przyjadę na mecz. Teraz nie mam czasu, zaraz muszę wracać do ministerstwa. 
- Będę na Ciebie czekał, zawsze, pamiętaj. Kocham cię. - powiedział ledwo słyszalnie. Nie wychwyciłaś tego. To nawet lepiej dla Ciebie. Przynajmniej, tak mi się wydaje. Wróciłaś do domu całkiem spłakana i nie wiedziałaś co robić. 


Spadnę tak już 15 raz

Głową w dół oczami na twarz
Spadnę tam gdzie stałaś
Gdzie ostatni raz cię widziałem


****
Szedł sam. Teraz, nie pozostało mu już nic. Przekraczał kolejne aleje, aby wyjść na spotkanie z Tobą. Bukiet róż w jego dłoniach był tak czerwony, jak jeszcze nigdy. Niestety. Było już za późno. Na bukiety.
- Wanda, kocham cię. Bardzo cię kocham. - powiedział i rozpłakał się. Jak dziecko.
- Wybacz mi, błagam. - powiedział. Położył kwiaty na zimnym betonie. Zimny beton chętnie przyjął jego łzy, jakby się do niego uśmiechając. Wrócił do domu.
- To co, Cyprian? Zostaliśmy sami. - powiedział głaszcząc twojego rudego kota. 
- Tak bardzo mi jej brakuje. - powiedziałeś.
Było za późno.
Ciebie już nie było.
Choroba zabrała Ci ostatni oddech, tak bardzo niespodziewanie. Zabrała Ci go wtedy, kiedy chciałaś żyć. Kiedy wszystko nabrało sensu.




-------------------------------------------------
Przepraszam, że takie smutne. Dla Wiktorii. Dziękuję Ci 


sobota, 15 czerwca 2013

once again! :D

 - Opowiedz mi o niej.
- Jest śliczna. Ma długie, jasne włosy. Błękitne i wesołe oczy. Zawsze roześmiane. Ubiera się bez jakiegoś jednego stylu. Lubi spódnice i sukienki. Jest zawsze wesoła, i ma cudowny uśmiech.
- A charakter?
- Jest ideałem. Miła, dobra, uczciwa, jest po prostu cudowna! - powiedziałeś z zachwytem w oczach.
- To na co czekasz?
- No właśnie,Karol,  tu jest problem.

Olimpia. Olimpia. Olimpia.. Prawie Twoja. Niecodzienna. Tak bardzo inna.
                                                               ****

- Andrzej! - powiedziała szczerząc się do Ciebie.
- Tak, Olimpia? - zapytał.
- Powiedz mi, dlaczego siatkówka?
- Tak wyszło. W sumie jakoś zacząłem. I pokochałem to.  Dlaczego jesteś psychologiem?
- Zawsze chciałam pomagać ludziom.

                                                                        ***

- I do tego pomaga ludziom... Bezinteresownie! spotkałeś gdzieś taką drugą dziewczynę?
- No nie.. ale dalej mi nie opowiedziałeś, na co czekasz, i w czym jest problem.
- Poczekaj! Jeszcze nie wymieniłem wszystkich jej cech. Więc dalej. Jest naładowana pozytywną energią. Masz zły humor, wracasz, uśmiecha się do Ciebie i od razu wszystko przechodzi, a Ty masz ochotę góry przenosić. Na stres zawsze odpowiada uśmiechem. Przed każdym meczem potrafiła mnie ogarnąć. To jest niesamowite! Ona jest niesamowita. Nietuzinkowa. Nigdy nie spotkałem kogoś tak wyjątkowego! I wiesz co jest najlepsze? Że ona się nigdy nie denerwuje. Zawsze jest piękna, nawet wtedy, kiedy nie może spać w nocy. Jest piękna wtedy, kiedy się uśmiecha, i kiedy coś jej nie pasuje. Jest moim aniołem.
- Więc, co stoi na przeszkodzie?
- Umarła.
- Dlaczego więc mówisz o niej w czasie teraźniejszym?
-Bo w moim sercu będzie żyła. Zawsze.


Nasunęło mi się po obejrzeniu Słodkiego Listopadu.

smutno mi jakoś :C

Przepraszam za tą poprzednią wiadomość :) coś mi strzeliło do głowy.

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Moje kochane. Zawodziłam Was już tyle razy, że pewnie zawiodę i następny.
Blog zostaje oficjalnie zakończony.
Spytacie, dlaczego?
Otóż przeczytałam kilka onepartów innej autorki. I stwierdziłam, że jeżeli się za coś bierzemy, to trzeba umieć to robić. Ja niestety nie mam takiego talentu.
Co prawda mam kilka historii już napisanych. Jednak nie będę Was nimi truła.
Życzę Wam powodzenia na Waszych blogach
Kocham Was
mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie i spotkamy się gdzieś jeszcze :)
- kuna.

piątek, 7 czerwca 2013

once again




Wciąż rozmyślasz. Uparcie i skrycie. 
Patrzysz w okno i smutek masz w oku... 
Przecież mnie kochasz nad życie? 
Sam mówiłeś przeszłego roku... 

Śmiejesz się, lecz coś tkwi poza tym. 
Patrzysz w niebo, na rzeźby obłoków... 
Przecież ja jestem niebem i światem? 
Sam mówiłeś przeszłego roku... 


Czytając ten wiersz w klasie na twojej lekcji polskiego wróciły wszystkie wspomnienia. Oko zaszkliło ci się delikatnie. Musiałaś jakoś przerwać tę niezręczność. Nie chciałaś, żeby dzieci widziały, że cierpisz.
- Jak rozumiecie ten wiersz? - zapytałaś przerywając serię smutnych myśli. Nastolatki podniosły ręce do góry. - Olu, proszę.
- Uważam, że ten wiersz jest o cierpieniu. O Cierpieniu kobiety, którą mężczyzna wykorzystał, grał na jej uczuciach. - powiedziała Ola. 
- Każdy może interpretować ten wiersz inaczej, jednak czekam na inną interpretację. - powiedziałaś ocierając łzę. 
- Może Ty, Olimpia. - powiedziałaś patrząc na dziewczynę. Odstawała od reszty klasy. Była dojrzalsza, mądrzejsza. Była inna. Ciężko było do niej dotrzeć, nigdy nie mówiła o uczuciach, zawsze zgłaszała się na lekcji i była niezwykle aktywna, jednak nie dawała się poznać.
- Ja uważam tak jak Ola. - powiedziała dziewczyna. 
- Dobrze, w takim razie czy jest ktoś jeszcze, kto inaczej odbiera ten wiersz? 
- Tak, ja. - powiedziała Kinga. 
- Tak więc proszę. 
- Mi się wydaje, że to jest o nieszczęśliwej miłości i cierpieniu. Wydaje mi się, że jest to o kobiecie, która nie może sobie poradzić z tym, że ktoś ją zostawił. Ona dalej kocha tę osobę, mimo że już nic ich nie łączy. On wyznawał jej miłość, ale jak widać to uczucie było kruche. Świadczy o tym fragment : " Sam mówiłeś przeszłego roku."
- Dobrze, Kinga. Wiersz, jak możemy się domyślać, jest napisany na podstawie uczuć autorki. Jak myślicie, co czuła wtedy autorka? 
- Smutek! 
- Żal!
- Tęsknotę!
- Była głupia. - powiedział Patryk z ostatniej ławki.
- Czemu tak sądzisz, Patryś? 
- Bo która normalna kobieta daje się omotać? Ludzie.. - powiedział. Jego wypowiedź przerwał dzwonek. 
- Idźcie. Notatkę zapiszemy jutro. Przeczytajcie na jutro proszę pozostałe wiersze ze strony 223! - powiedziałaś. Uczniowie migiem opuścili klasę. Rozpłakałaś się. Nie mogłaś pogodzić się z tym, co się stało. Mimo że to było już rok temu. 

- Proszę pani, co się stało? Widziałam łzy w pani oczach. Niech pani nie płacze. Na dupków szkoda życia. - usłyszałaś nad głową melodyjny głos.
-Olimpia.. - powiedziałaś. - To nie jest takie łatwe. 
- Jest, jest. Przyprowadziłam kogoś pani. Co złego to nie ja. - powiedziała i zniknęła. 
- Zastanawiałaś się kogo przyprowadziła i kim on jest. Nikogo nie było. Zostawiłaś dziennik, wzięłaś kartkówki do sprawdzenia i wyszłaś ze szkoły. Wyglądałaś źle. Postanowiłaś sobie zrobić szalony wieczór z lodami i melodramatami. Podeszłaś do swojego samochodu. Stał tam on. 
- Wybacz mi. - powiedział. Nic nie odpowiedziałaś, po prostu go przytuliłaś, tak bardzo ci go brakowało.
-Ale skąd ona? 
- Jest moją siostrą. 


                                                      ******
- Halo, proszę pani? - zapytał Kuba machając ci przed oczami. 
- A tak. Na czym skończyliśmy? - zapytałaś. 
- Na notatce. - odpowiedziała klasa. Czyli to wszystko Ci się zdawało. Czyli najzwyczajniej w świecie dalej go nie było, byłaś sama i nie czułaś się z tym dobrze. Ale trzeba żyć dalej, bez niego. Bez Michała Kubiaka.



Powrót, bo czemu nie? :) 

piątek, 5 kwietnia 2013

następna :)


    • Widywał ją na każdym meczu w Bełchatowie. Raz przychodziła sama, raz ze znajomymi, nie ważne z kim, zawsze była tak samo piękna i ładna w meczowej koszulce SKRY. Podejrzewał, że ładnie jest jej we wszystkimi innym. Uśmiechał się do niej, a ona oddawała mu uśmiechy. Takiego uśmiechu jeszcze nie widział. Taki uroczy, czarujący wręcz. I stało się. Kolejny mecz, postanowił, że podejdzie do niej i zagada, ale przyszła z jakimś chłopakiem, bardzo przystojnym z resztą, całowali się, obściskiwali, nie mógł na to patrzeć. Posłał jej jedynie ukradkowy uśmiech. Raz w ciągu całego meczu, a przecież były takie mecze, kiedy szczerzył się do niej przez dziewięćdziesiąt minut. Siedziała z chłopakiem. Chłopak był wyraźnie znudzony, natomiast ona dopingowała całym sercem. Widać było, że jest prawidziwym kibicem Skry. Nie sezonowcem, nie kibicem sukcesów. Widać było, że Skra Skradła jej serce. No, ale po co go tu przyprowadziła? Chciała, żeby siatkarz był zazdrosny? Chciała zrobić mu na złość? Ale przecież nic ich nie wiązało. Żadna werbalna czy niewerbalna umowa, przecież to były tylko zwykłe, może nawet koleżeńskie uśmiechy, a on oczekiwał Bóg wie czego. Mecz wygrali 3:0 i nawet dostał MVP, ale jakie to miało znaczenie, jeżeli jego dziewczyna, tak na prawdę nie była nawet w małej części jego? Nawet skrawek jej nie należał do niego. Wielkimi krokami zbliżał się mecz. Aż w końcu wielkie wydarzenie nastąpiło i dało się słyszeć pierwszy gwiazdek sędziego. W trakcie meczu kilkakrotnie posyłał dziewczynie spojrzenia czy uśmiechy znacznie śmielej niż ostatnio, mimo, że była z chłopakiem. Nie szło mu dzisiaj i został zmieniony. Siedział i obserwował dziewczynę. Uśmiechnął się do niej. Nagle piękna dziewczyna zaczęła się kłócić ze swoim chłopakiem, chłopak zaczął ją szarpać, aż w końcu ją zostawił. Została tam sama, zalana łzami. Chciał co niej wyjść, ją przytulić, ale przecież nie mógł w trakcie meczu opuścić boiska. Mecz szybko się skończył, z czego akurat się cieszył. Przeszedł przez barierki i doszedł do niej. Właśnie zabierała swój płaszcz z krzesła. Chwycił ją za ramię. Dziewczyna przestraszyła się, a potem uśmiechnęła serdecznie.                                                                   - Zauroczyłaś mnie, nieznajoma.                                                                                              - Zauroczyłeś mnie, Atanasijevic. 
      Oj, zawsze mówicie, że jest smutno to teraz macie jakieś zauroczenia :D chociaż wg. Mnie to jest najsłabsza historia na oneparcie. Ale tak patrzyłam na Alka na tapecie i nie mogłam się powstrzymać. :D

poniedziałek, 18 marca 2013

twelfth.

Każdy dzień był dla mnie pułapką. Plątałam się w sieci nieporozumień i konfliktów w samej sobie. Przerażała mnie ta nienawiść i miłość jednocześnie. Przerażałam siebie samą. Nie wiedziałam co mam robić, i w tym momencie on się oświadczył, to miał być najlepszy sposób na ogarnięcie swoich myśli i całego życia. To miał być sposób, żeby w końcu uwolnić się od wspomnień. Bolesnych wspomnień.

Ani różnica poglądów, ani różnica wieku, nic w ogóle nie może być powodem zerwania miłości. Nic, prócz jej braku.

I to była prawda. Te dwa zdania zawładnęły moim życiem. Decydowałam się na bycie wiecznie nieszczęśliwą, żeby zapomnieć o tym, że byłeś, że jesteś i że wciąż Cię kocham, mimo że jesteś na drugim końcu świata. Ale nie mogłam zrobić nic innego i każda inna decyzja przyprawiała mnie o mdłości. Co ja mogłam zrobić? Przecież nie mogłam pojechać do Ciebie, do Gdańska, nie mogłam. Teraz byłam z Twoim bratem do którego nie czułam absolutnie nic, a wyznawanie miłości szło mi nadzwyczaj łatwo, co było dziwne. Kłamstwa są łatwiejsze. I nawet łudziłam się, że może miłość z czasem przyjdzie, ale teraz wiem, że nie. I jest tak, jakby miłość ktoś grał nam na skrzypcach bez strun.* Niestety świat toczył się dalej, a ja nie miałam tyle czasu, by ciągle się nad sobą użalać. Dni mijały szybko, i z każdym dniem było coraz bliżej naszego ślubu.  Boże, jak to brzmi. Wyobrażacie sobie mnie z mężem, z gromadką dzieci i szczekającym psem? Ja sobie tego nie wyobrażam, nie jestem stworzona do budowania rodziny. Trzeba umieć to wszystko ogarnąć, a co ja mam zrobić? Nie jestem w stanie ogarnąć nawet własnych uczuć, nie jestem w stanie zrobić nic. 

Marsz Mendelsona rozbrzmiewał w kościele, a ja z każdym dźwiękiem czułam się coraz gorzej i miałam ochotę uciec, ale było za późno. Miałam wyjść za Twojego brata. Ślub odbywał się w Polsce, ze względu na to, że cała rodzina tu jest. Nie chciałoby nam się ściągać jej do Francji. Szłam do ołtarza ze łzami w oczach, ale wiedziałam, że muszę za niego wyjść. Nie zepsuj dobrego imienia naszej rodziny, pamiętaj.

Doszłam przed sam ołtarz. Wzniosłam oczy ku niebu, może Bóg zdoła odwrócić losy mojego życia.
- Ja chciałem tylko powiedzieć, że nie jestem odpowiednią osobą, na odpowiednim miejscu. Ja... wiem, że tutaj powinien stać Grzesiek, bo dobrze wiem, Wiola, że Ty kochasz Grześka, a on kocha Ciebie. Grzesiek, chociaż raz pokaż, że masz serce. - powiedziałeś. Uśmiechnęłam się do Ciebie, nie wiedziałam jak Ci dziękować, przytuliłam się do Ciebie najmocniej i szepnęłam na ucho
-Dziękuję Kuba, dziękuję. 

Podchodzisz do mnie. Wszyscy goście czekają na to, co zrobisz, ja też nie wiem, jaki masz plan. 
- Wiola, kocham Cię. - mówisz.
-Ja Ciebie też, Grzegorz. - odpowiadam. 

A teraz? Teraz jesteśmy wesołą rodzinką z dwójką dzieci i szczekającym psem. Pajęczyna została tylko w kącie pokoju, w głowie poukładane myśli. Dziękuję Ci, Jakub, za wszystko co dla mnie zrobiłeś.



------------------------------------------
Takie tam z Łomaczami. Słodko, nie? :)

* SDM - tęsknota boli. 

piątek, 8 marca 2013

Eleventh.


Liczyłam na jakieś przywitanie z Twojej strony, cokolwiek.... nie wiem, mogłeś się chociaż przytulić? Przeszedłeś i powiedziałeś cześć. Poszedłeś dalej, mnie wmurowało. Rozmawiałeś ze mną całą noc, a dzisiaj stać Cię tylko na cześć? Co, szedłeś z kolegą, to co, wstyd się przyznać, że poznałeś dziewczynę? Aż tak bardzo Ci z tym źle? Cały dzień siedziałam w pokoju udając, przed samą sobą, że źle się czuję i nie wychodziłam z pokoju – przeryczałam cały dzień, dzięki Tobie. I wiesz co? Jesteś skończonym dupkiem. wyszłam na balkon, tak jak wczoraj , założyłam słuchawki i patrzyłam przed siebie. Morze. Morze. Morze. Fale działają na mnie uspokajająco. Słyszałam, że mnie wołasz, ale udałam, że nie słyszę. Nagle postanowiłeś przejść przez barierkę co nadal totalnie mnie nie ruszyło, ale na zewnątrz. W środku czułam strach, że coś Ci się może stać. A tu jednak. Niespodzianka. Dobre, nie? Siadasz koło mnie i patrzysz przed siebie. Chyba też nie wiesz co masz powiedzieć. Zdejmujesz moje słuchawki. Nie zwracam na to uwagi, ściągam je i kładę na zimnym betonie. Nie odzywam się.
 - No więc, co tam  u Ciebie? - pytasz. Siedzę cicho. Szeptem wymawiam tylko : życie. Patrzysz na mnie dziwnym, obłąkanym wzrokiem. Wczoraj wesoła, a teraz smutna jak nigdy dotąd. Nie takiej mnie chciałeś.
- Co jest? - pytasz ponownie.
- Życie. - odpowiadam oschle. Tak jak wcześniej.
- Ej, Daria, no weź... wszystko gra?  Nic nie gra, nie widzisz co ja czuję? Nie widzisz , ile we mnie emocji? Nie widzisz, że najchętniej bym się do Ciebie przytuliła.
 - Wiesz, mój drogi, czasem jest tak, że emocje biorą górę nad człowiekiem. Znaczy próbują. Albo po prostu, są tłumione, co powoduje tylko rozpacz i nic po za tym.Za bardzo przywiązujemy się do ludzi, którzy mają nas gdzieś i nigdy prawdopodobnie się nie odezwą. Przepraszam, muszę iść. - szepcę i wstaję. Wstajesz za mną i zatrzymujesz mnie w swoich silnych ramionach. Nie chcę ich czuć – wiem, że to skończy się złamanym sercem. -Odrywam się od Ciebie i patrzę w oczy. Widzisz , jak wyglądają moje oczy? Widzisz, ile łez w nich jest. Nie mówisz nic, nachylasz się i całujesz mnie, szkoda, że po raz pierwszy i ostatni, jak myślę. Wracam do domu w kiepskim nastroju. Wakacje udane, ale nadal nie wiem co sądzić o tym wypadku z Tobą. Czy to dla Ciebie coś znaczyło? wątpię. Mijają sekundy, godziny, dni, miesiące, aż w końcu minął rok.. nadal pamiętam. I nadal nie mogę zapomnieć. Wiję się już od roku gdzieś w twoich ramionach, znaczy tak to sobie wyobrażam. Nie odezwałeś się ani razu. Postanowiłam w końcu napisać.
 - Gratuluję, udany mecz! :) odpisujesz niemal momentalnie. Odpowiedź sprawia tylko, że w moich oczach pojawiają się kolejne łzy. :
- Gdyby nie pewna osoba, która namieszała w moim życiu na pewno nie był by tak udany. Słyszę dzwonek do drzwi. Schodzę po schodach, mam nadzieję, że to nikt ważny, bo wyglądam jak siedem nieszczęść. Otwieram drzwi i momentalnie na mojej twarzy pojawia się uśmiech! Wchodzisz do mojego mieszkania i całujesz mnie namiętnie.
- Kocham Cię, Daria. - mówisz.
 - Kocham Cię, Aleks.
 Szkoda, że potem znowu znikasz...Wrócisz?

----------------------- 
Wiecie, że ja nie umiem pisać szczęśliwych zakończeń
bo sama ich nie doświadczam swoją drogą, ale co zrobisz, buta nie zjesz.
Przepraszam, za tak długą nieobecność.
Kuna.

sobota, 2 lutego 2013

tenth.


Minuta za minutą, a czas jakby się zatrzymał. Pijesz kolejny kieliszek. Co za różnica który? I tak przegrałeś. Przegrałeś swój mecz. Mecz z Słowenią Przykre, prawda? To twoje mózgu nie docierało, że picie tak dużej ilości alkoholu nic nie zmieni. Teraz liczył się tylko ten procentowy towarzysz.
- Kelner! Jeszcze raz to samo.... albo przynieś od razu trzy. - odezwałeś się pijackim głosem. Facet obok spojrzał na ciebie niechętnie, jednak się nie odezwał. Nie śmiał, nie miał odwagi. Ha! Do niego, do wielkiego pana Michała odezwać się... Ktoś taki jak on? Nie do wyobrażenia. Kelner podał ci trzy kieliszki wódki. Obok przysiadła się jakaś kobieta. Patrzyła na ciebie uważnie, wcale nie zrażona spojrzeniami, które jej posyłałeś.
-Jak się czujesz, panie Kubisztal? - zapytała, z głosem na pół drwiącym, na pół poważnym. Ten patrzył na nią chwilę zainteresowany. No, w końcu był mężczyzną, mimo iż pijany mógł stwierdzić, że była ładna, nawet bardzo.
-A jak się mogę czuć? - odpowiedział pytaniem, na pytanie, zastanawiając się, skąd ta dziewczyna się urwała i jak śmiała się do niego odezwać. Bo wiecie, pijany Michał, to nie ten sam Michał, zmieniał się wtedy diametralnie. Nie był już miły i mało go obchodziło, co ludzie sobie o nim pomyślą. - Przegraliśmy mecz. Mam się cieszyć, a może udzielać wywiadu, dlaczego nam źle poszło? - patrzał dalej na nią, prosto w jej oczy. - Przecież, to oczywiste, że ja wszystko zepsułem. Gdyby nie te rzuty karne, wszystko było by dobrze, ale nie, musiałem to wszystko... ahh.. - podparł się łokciami na blacie, a głowa schowała się w jego dłoniach. Siedział teraz bokiem do niej. Dziewczyna się zaśmiała. Tak po prostu. Nie pocieszała go, nie czuła się do tego zobowiązana, zaraz jednak ucichła i spojrzała na niego poważnie, zbudzał w niej jednak litość? Nie, to było współczucie. Zachowywał się jak małe dziecko, które nie rozumie, że czas na zabawę się już skończył i czas się położyć spać..
-Nie ma się co obwiniać. Nie tylko ty popełniłeś błędy. Gdybyście mieli wygrać, to byście wygrali. Najwyraźniej, tamta drużyna była bardziej przygotowana, a ty już tego nie zmienisz. Wina leży w całej drużynie, nie w jednostkach. Jak nie tym razem, to następnym. - powiedziała, poklepała go po ramieniu i wstała. Nie miała nic więcej do dodania, niech on sam sobie to przemyśli.

rok później

Siedział tam, jak rok temu. Siedział tam i opijał zwycięstwo z kolegami. Wygrali, dzięki temu ostatniemu rzutowi, ostatniemu karnemu, który strzelił tak, że Chorwaci zbierali szczęki z podłogi. Bo jak, on nie potrafi? Wręcz przeciwnie! Jest mistrzem. Na jego szyi zawisł złoty medal, to się nie bierze znikąd. Gdyby to było mało, został wybrany najlepszym zawodnikiem całego turnieju. Jeszcze jakieś pytania?
Siedziałaś przy barze i posyłałaś mu ukradkowe spojrzenia. Nie chciałaś podchodzić, stał z kolegami, nie chciałaś przeszkadzać. Pewnie mieli jakieś swoje sprawy, jakieś swoje przemyślenia. Ile ty wiedziałaś o piłce ręcznej? Dużo, ale na pewno nie tyle, co oni. Nagle jego koledzy gdzieś wyszli. Siedział sam i uśmiechał się przed siebie, na dobrą sprawę nie wiadomo do kogo. Może do Ciebie? Postanowiłaś w końcu podejść.

 -  Jak się czujesz, panie Kubisztal? - powiedziałaś uśmiechając się serdecznie.
 -   A jak się mogę czuć? - odpowiedział pytaniem, na pytanie, uśmiechając się figlarnie do dziewczyny. - Wygraliśmy mecz. Cieszę się jak idiota.
- Mówiłam! - powiedziałaś i uśmiechnęłaś się jeszcze piękniej niż zwykle. Przyglądał Ci się dłuższą chwilę po czym cię pocałował. Oddałaś pocałunek po czym poklepałaś go po plecach i odeszłaś. Wyszłaś z klubu uśmiechnięta, ale trochę zdziwiona swoim i jego zachowaniem. Czego on może chcieć od zwykłej dziewczyny pracującej na poczcie? Nagle ktoś złapał Cię za ramię.
  • -  Już raz mi uciekłaś, wystarczy. - powiedział i pocałował ją zachłannie. Już nie pozwolił jej odejść.




    ---------------------------------------------------
    tak bardzo wesołe, tak bardzo w nie moim stylu! :P 

środa, 23 stycznia 2013

Ninth.


"Miłość jest odmianą schizofrenii" - ten cytat ma coś w sobie. Wszędzie widzę Twoją twarz, słyszę Twój głos, czuję Twoją obecność. Chociaż wiem, że jestem sama w pokoju..."

Pamiętam to jak dziś. Jeden dzień, właściwie jedna noc, wieczór. 
Siedział sam na ławce i patrzył w gwiazdy. Zdziwiłam się, co się dzieje, zawsze najbardziej uśmiechnięty, pozytywnie zakręcony. Dzisiaj nie był sobą. Z nikim nie rozmawiał. Nie wiele zjadł. Po prostu był, ale tylko dlatego, że musiał. Podeszłam do niego. W sumie to zawsze chciałam go poznać, ale z każdym kolejnym dniem, który spędzał w ośrodku odchodziłam od  tego pomysłu. Usiadłam koło niego na ławce. Tak po prostu. Nic nie mówiłam, po prostu byłam. Tak jakbym wiedziała, czego potrzebuje. 
- Rzuciła mnie. Po dwóch latach, skończyła nasz związek. - powiedział. Wyjął z kieszeni pierścionek.  - Po igrzyskach miałem się oświadczyć. Przekreśliła wszystko. 
Nie wiedziałam co powiedzieć. Milczałam. 
- Wiesz, ludzie są i odchodzą, widocznie nie była Ciebie warta. Tego kwiatu to pół światu.. - powiedziałam cicho.
- A trzy czwarte nic nie warte. Ja chcę ją, moją Kasię. Tęsknię za nią. 
- Myślę, że jak już odeszła, to nie ma co tęsknić. Stało się, nie cofniesz czasu, nawet gdybyś bardzo chciał. Czasami lepiej rozejść się wcześniej, niż wtedy, kiedy będzie już za późno. Nie przejmuj się, widocznie nie była odpowiednia. Wiem, to marne słowa, ale powiedzmy, że kiedyś przeszłam coś podobnego. Da się przeżyć, uwierz mi. Po nocy zawsze nastaje dzień, a po burzy wychodzi słońce. Uszy do góry, wygraj igrzyska i wróć jeszcze silniejszy! - powiedziałam. 
- Masz rację. Muszę już iść, dziękuję. -odpowiedział i odszedł. 

Wtedy widziałam go po raz ostatni.  W ośrodku się nie pojawił. Pewnie wróci tu za rok, na zgrupowanie kadry. Tęsknie za nim, mimo iż prawie go nie znałam. Idąc na miasto szukam jego twarzy pośród tłumu, chociaż dobrze wiem, że nie ma prawa go tu być. I że nigdy w życiu go już nie spotkam. Przygoda pod tytułem  " Spała " skończyła się pół roku temu. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca w Bełchatowie, wiedząc, że gdyby to wszystko stało się rok wcześniej, może wyglądało by to inaczej? Moje rozmyślania przerywa dzwonek do drzwi. 

Z westchnieniem podniosłam się poprawiając szarą bluzę. Po drodze zaczęłam się zastanawiać kto o tej godzinie może czegoś ode mnie chcieć. Otworzyłam drzwi, a moje serce przez chwilę przestało bić, oczy o mało nie wyszły z orbit, a nogi ugięły się pode mną. 
- Nie za późno? - odezwał się JEGO głos. Taki sam, jak pół roku temu. Patrzyłam dłuższą chwilę na niego. 
-To naprawdę ty? 


---------------------------------------------------------------------------
takie tam, słodkie z Kurkiem. 

by 
Esti 
Ja :D 

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Eighth



KONIECZNIE klik.



Z krucyfiksu co noc
Patrzy się na nią
Kiedy składa na pół
Sukienkę tanią
Nie powie nic kiedy znów
Włoży ją rano
Wszystko już o niej wie
Tani stróż anioł

Składałaś ubrania. Co jakiś czas zerkałaś na krucyfiks zawieszony na ścianie, co jakiś czas ocierałaś łzy. Nie wiesz dlaczego Cię to spotyka. Nic nie zrobiłaś złego. Chciałaś być w każdym aspekcie jak najlepsza, chciałaś mu się podobać, już na zawsze...

Drugi rok stoi tam
Za firanką
Nie wybaczy mu że
On poszedł z tamtą
Wylało się na stół
Moralne salto

 Wkładasz ubrania do szafy. Podchodzisz do okna i widzisz jak wychodzi gdzieś z inną. Ile to już minęło? Miesiąc? Dwa? Trzy? Pół roku? Nie. To już dwa lata. Dużo czasu. Nie potrafisz od niego odejść, za bardzo go kochasz. Ale co Ci pozostaje innego? Przecież nie możesz się na to godzić, nie możesz mu wybaczyć.. Chyba, że obieca, że się zmieni? Przecież obiecywał to setki razy, nie dotrzymał obietnicy.


Ściera swój uśmiech ze starych zdjęć
Jego uśmiechu część
Głodne oczy nakarmi
Dobrze wie już że My
Się nie dzieli przez trzy
Z młodszymi koleżankami
Jeśli już ktoś dziś puka w jej drzwi
To z całych sił tylko przeciąg
Przeciąg trzaska złudzeniami

Na parapecie leży wasze zdjęcie. Bierzesz je do ręki. Jesteście na nim szczęśliwi, uśmiechnięci. Tacy, jak byliście trzy lata temu, po ślubie. Teraz wiesz już, że my się nie dzieli przez trzy, że nie można tak dłużej żyć, że to nie prowadzi do niczego dobrego, że to nie będzie miało końca.

Mocniej wtuli się w koc
W czarnej godzinie
Nie policzy tych łez
Zostały w kinie
Pożegna ją dym ze świec
Popiół w kominie
Z krzyża zszedł dziś w tę noc
Nie będzie przy niej

Odchodzisz od parapetu, on też odszedł ze swoją nową lubą, możesz podziwiać tylko jego cień , ale po co? To prowadzi tylko do zguby. Otulasz się kocem. Łzy same płyną Ci po policzkach,  nie wiesz co zrobić. Ale na dobrą sprawę chyba nic nie możesz zrobić. Ściągasz krucyfiks, żeby Pan Bóg nie patrzył na to, co nadejdzie. Bo on nie może tego widzieć.

Ona coraz śmielszą ma chęć
I w kuchni palnik z gazem
Sama sobie wydaje się tłem
i życie jej puszcza się płazem
Ona przeklina ten dzień
I siebie przed ołtarzem                                                                                                                                                                              

Udajesz się do kuchni. Patrzysz na kuchenkę i zastanawiasz się co zrobić. W końcu decydujesz się na ten krok. Odkręcasz kurek i siadasz na podłodze. Wspominasz ten dzień, kiedy byliście razem, szczęśliwi, na ślubnym kobiercu. Przeklinasz ten dzień. To właśnie on zaważył o tym, co się za chwilę stanie. Bo to już musi być koniec. Nie możesz być tłem swojego małżeństwa, nie potrzebną osobą , nie będziesz mu wadzić.

Nie pytaj mnie skąd o tym wiem
Opowiem ci o tym innym razem...                                                                                                                                 

Skąd o tym wiem? Jestem jej aniołem stróżem, który na dzisiejszą noc musiał ją opuścić. Nie jest mi z  tym łatwo, Bóg tak chciał. Nie mogę patrzeć jak ona umiera, to dla mnie za dużo, była taka dobra dla wszystkich...

Niefajnie jej z tym
Nie pytaj czy jej fajnie


------------------------------------------------------------------
Smutno mi. Szczerze? Nie wiem jaki siatkarz tu może pasować, dlatego wybór pozostawiam wam. 
Może to być Bartman, może to być Kubiak, Łasko, Kurek, Matju Anderson, Zajcew, Masterandżelo, czy kogo tam chcecie. 

Popłakałam się przy tym. 
To będzie taki mój mały powrót. 

środa, 16 stycznia 2013

Seventh.


Kiedy wyciągnął ostatnie pieniądze z portfela na alkohol to wszystko przestało mnie bawić. Mogłam za niego nie wychodzić, byłam naiwna, wierzyłam w to, że on się jeszcze zmieni. Tacy ludzie się nie zmieniają. Spakowałam swoje rzeczy. Uciekłam do mojego brata. To jest najlepsze rozwiązanie. Papiery rozwodowe czekają tylko na podpisanie. Zwalam się trochę na głowę mojemu bratu, mam nadzieję, że nie ma mi tego za złe. Wiem, że mogę do niego przyjść i nie powie mi ; a nie mówiłem? , tak, jak zrobili by to rodzice. Oni zawsze tylko krytykowali. Chociaż, mój brat też nie miał łatwo. A teraz przeniósł się do Rzeszowa, został kapitanem tamtejszej Resovii, a ja mogłam podziwiać wspaniałą grę mojego brata! Mieszkałam u Oliega, Olieg był zadowolony, przynajmniej miał porządny obiad, a nie jakieś jedzenie odgrzewane na mieście Myślę, że nie miał na co narzekać.  Jednak nie chciałam się z nikim spotkać, mimo, że Olek chciał mnie swatać z jakimiś swoimi kolegami z drużyny tłumacząc za zwyczaj no weź, on jest sam, biedny taki, szkoda chłopaka. Ja na razie chciałam być sama. Chciałam poczuć wolność. Wolność, którą dnia 28 października 2012 dał mi sąd. W końcu uwolniłam się od męża. Cieszę się, że wzięłam z nim tylko ślub cywilny, chociaż zawsze marzyłam o kościelnym. Coś mnie jednak powstrzymywało, tam w środku. Wróciłam właśnie z codziennych zakupów, jak zawsze w tym samym sklepie. Wydawało mi się, że spotkałam jakiegoś kolegę Alka z drużyny, ale nie byłam pewna, osłoniłam się szalem i uciekłam.  Zdaje mi się, że spotykałam go codziennie, chyba będę musiała zmienić sklep.
 - Olga! - krzyknął, gdy tylko wszedł do domu. - Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia! Znalazłem Ci pracę! Słuchaj, potrzebują fotografa! Znaczy asystenta, no, na razie to nie będą wielkie pieniądze, ale zawsze coś Ci tam wpadnie.
- Jezu, Alek! Dziękuję Ci! Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.. Dziękuję Ci! - powiedziałam a z moich oczu pociekły pojedyncze łzy. Ale zaraz... Będę musiała wtedy spotykać wszystkich Twoich kolegów? Może lepiej gdyby nie wiedzieli, że masz siostrę, co? Nie narobił byś sobie obciachu. Ani nic. Wiesz, ja do tego twojego siatkarskiego świata chyba średnio pasuję.
 - A , głupoty opowiadasz! Chodź lepiej coś zjeść i pojedziemy na popołudniowy trening, podpiszesz umowę, przedstawię Cię chłopakom. Fajnie będzie. Zobaczysz. Zrobiłaś mi coś do jedzenia, siostrzyczko? - zapytał i w tej chwili zadzwonił dzwonek. Popatrzyliśmy się na siebie z minami : spodziewasz się kogoś? Jednak oboje pokiwaliśmy głowami przecząco. Postanowiłam przejąć inicjatywę i poszłam otworzyć. Trochę się przestraszyłam.
- Dzień dobry, jest Olieg? - zapytał łamaną polszczyzną. Ta jego polszczyzna była urocza, a jednocześnie on sam, miał cudowny błysk w oku.
- Jest, proszę wejść. Olieg, masz gościa.
- Kogo znowu niesie? - zapytał mój brat i przywitał się z kolegą. - Co Cię tu sprowadza?
- Boli mnie kostka jakiś domowy sposób znasz? Nie chcę się truć lekami i maściami , to nic nie daje. - powiedział, i znowu tak uroczo łamał polszczyznę.
- Moja siostra coś poradzi. Olga? - zapytał.
- No, już zaraz. A ty się rozbierz i poczekaj chwilę na mnie. Chcesz jakiejś herbaty , czy coś?
- Nie , dziękuję. - powiedział i uśmiechnął się uroczo. Oddałam uśmiech i poszłam do kuchni po kapustę. Kapusty jednak nie było, ta koza , Olieg musiał ją zjeść
. - Olieg! Idź po kapustę, cebulę kup przy okazji. - powiedziałam. Mój brat zaczął protestować, ale popatrzyłam na niego złowrogo i wyszedł do sklepu. Ja tymczasem nalałam do miski zimnej wody i olejku, który podobno pomagał, a to wszystko zaczyna się przecież w głowie. Wzięłam gazę z apteczki i podeszłam do siatkarza.
- Dobra, wielkoludzie. To teraz się połóż i ściągnij skarpetkę. - W którym miejscu Cię boli? - zapytałam. 
- tu. - powiedział z dziwnym akcentem i pokazał miejsce, w którym odczuwał ból. Ja  w tym czasie dotknęłam tego miejsca palcami i zatoczyłam krąg, on  w tym czasie zrobił to samo, nasze palce się musnęły. Zarumieniłam się lekko i zabrałam rękę z kostki chłopaka. Noga nie była spuchnięta, na moje oko symulował, już trochę się z tym obyłam, ale odpuściłam i przyłożyłam mu do nogi okład. Do mieszkania wparował Olieg z kapustą.
 - Mam. - powiedział i dał mi kapustę. Oderwałam parę liści, przyłożyłam siatkarzowi do nogi i opatrzyłam bandażem.
 - I leż tak dopóki nie powiem dość.
- Olieg, zabaw gościa, bo mu się będzie nudziło. I nagle dzwonek do drzwi, Olek poszedł otworzyć i wrócił z listami.
- Olga, to zabawisz gościa, ja muszę rachunki popłacić.. dobrze? - to ja może pójdę, nie będę wam robić kłopotu. - Leż! - krzyknęłam. Idź Olek, idż, my sobie damy radę. Olek wyszedł. Siatkarz nadal leżał na sofie. Przyjrzałam się mu. To ten sam, który był w sklepie. Uklęknęłam przed nim. Uśmiechnęłam się.
- Mogę poznać twoje imię?
 - Jochen jestem. - powiedział, porwał moją rękę i pocałował.
- Olga. - powiedziałam i zarumieniłam się.
 - No to opowiadaj co tam u Ciebie, skąd się tu wziąłeś i na ile zostajesz. - powiedziałam. Usiadłam tyłem do niego i oparłam się o sofę.
- Wszystko w porządku. Wziąłem się tu z Niemiec i zostanę jak najdłużej. Mam nadzieję. - A ty? Mogę? - powiedział dotykając moich włosów.
- Możesz. - powiedziałam. Uwielbiałam jak ktoś bawił się moimi włosami. - Jestem tu od ponad tygodnia, mam zamiar zostać na zawsze. I właśnie jestem szczęśliwą rozwódką. - powiedziałam. On nie przestawał bawić się moimi włosami. Doprowadzał mnie tym do szaleństwa. Obróciłam się i to było błędem. Popatrzyłam w jego oczy i nie mogłam oderwać wzroku. Nasze twarze zaczęły się zbliżać. Pierwszy pocałunek. Namiętny, pełen pasji.
 - Jestem tu, żeby Cię pilnować. Jestem tu na zawsze. Jestem tu, żeby Cię kochać. Spróbujemy?
 - Spróbujemy. A ten pomysł z udawaniem, że boli cię noga, był naprawdę ambitny. Olieg? - zapytałam.
 - Olieg.- odpowiedział i uśmiechnął się. Uśmiechnął się prosto w moje serce.


----------------------------
Jochen Shops! Mój mistrz :) 

Zauważyłam, że każda z bohaterek w moich opowiadaniach ma jakąś cząstkę mnie.

Wiem, że każda z tych historii na dobrą sprawę jest taka sama... Usunąć wszystko? Może tak będzie lepiej.


czwartek, 10 stycznia 2013

sixth


To dziwne, że jedna, mała osóbka jest w stanie zmienić tak wiele w moim życiu. Jedna osóbka, która doprowadziła do tego, że jestem teraz sama, przytulając mnie sprawia, że jestem najszczęśliwsza na świecie. Postanawiam zabrać ją na mecz, niech zobaczy tatusia na żywo. Przez swoje pięć krótkich latek nie widziała go ani razu na oczy, jedynie w telewizji. Ja też go nie widziałam, jedyne co wiem to to, że tęsknie, nawet jeśli przyzwyczaiłam się do tej tęsknoty. Dagmara wie, że przyjeżdżam. Chociaż i ona nie pochwala tego, że uciekłam wtedy – pięć lat temu. Teraz postanowiła namówić mnie na powrót. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, ale nie radzę sobie już z moją tęsknotą. Kupiłam malutkiej koszulkę z numerem taty, sobie z resztą też. Spotkałyśmy się z Dagmara i Oliwierem na trybunach. Przywitaliśmy się. Mała od razu wyhaczyła swojego tatę.
- Mamo! Mamo! A ten pan z numerem takim jak my na koszulce to jest tatuś? Kochasz go? Będziecie razem? Będziemy szczęśliwą rodziną?
-Chodź tu malutka. Mama kiedyś zrobiła tatusiowi coś złego, i nie wie , czy tatuś będzie chciał być z mamusią szczęśliwy. Ale z Tobą na pewno. I będzie Cię kochał, zabierał na lody i na plac zabaw. A teraz leć i dopinguj tatusia z Olim. - Malutka ucieka , a do moich oczu napływają łzy.
- Dominika! Nie płacz! Jeszcze dzisiaj będziesz najszczęśliwsza na świecie! Zobaczysz! Dopinguj, żeby nie przegrali, jak przegrają to nie będzie miał ochoty na poważne rozmowy. Mecz zakończył się szybką wygraną z czego się cieszyłam, ale jednocześnie byłam przerażona, bo nadchodził ten czas, kiedy musiałam zacząć z Tobą poważnie rozmawiać. 
Oliwka! Kochanie, czekaj! - usiłuję ją powstrzymać, ale młoda ucieka do Ciebie. Prosto w objęcia tatusia. Postanawiam zachować odległość, dlatego też wracam na swoje miejsce i obserwuję sytuację. Nagle gdzieś zniknęliście. Odnalazłam was wzrokiem. Kucasz przy Malutkiej, a ona zacięcie Ci coś tłumaczy i opowiada. I nagle patrzysz na mnie. A ja nie wiem co zrobić. Odwracam wzrok.
- Najlepszym zawodnikiem meczu zostaje Łukasz Kadziewicz! Bierzesz małą na ręce i idziesz odebrać statuetkę. I nagle nie wiem jakim cudem w Twojej dłoni znajduje się mikrofon. - Dziękuję za ten mecz. Kolegom z zespołu, Wam – kibicom, a szczególnie Tobie Dominika. Dziękuję. Na hali słychać tylko brawa. Podchodzisz do barierki, a Oliwka ucieka do mnie. Podchodzę do Was.
- Mamusiu, wiesz, że tatuś powiedział, że mnie kocha? I ciebie też? I będziemy teraz szczęśliwą rodziną!I będziemy razem jeździć na wakacje? I będę miała rodzeństwo? Proszę!- mówi.
Przytulam ją do siebie. Z moich oczu ciekną łzy. A po chwili zaczynam się śmiać.
-Kochana, z tym rodzeństwem to ja nie wiem! - mówię i przytulam ją do siebie jeszcze mocniej. Biorę ją na ręce i wstaję. Prędzej czy później będę musiała z Tobą porozmawiać. 
-Łukasz, ja... 
-Cii, nic nie mów, słowa są niepotrzebne. Ważne, że jesteśmy razem.
A już po ponad roku nasza rodzina się powiększa. Taka prawdziwa. Taka, o jakiej marzyłam. Zawodnikiem życia zostaje Łukasz Kadziewicz.


------------------------------
Chcą wesołe to mają :D
zapraszam na drugiego bloga : http://ilebyleswart.blogspot.com/ ;)

informuję przez gg 23215784

wtorek, 1 stycznia 2013

Fifth.


Na pewno tęsknię i czekam. Na pewno nie wiem, co dalej. Praca, dom, praca, dom, praca, dom, dom, praca, praca, dom. Ciekawe połączenie, prawda? Wrócisz dopiero za tydzień, Drogi Współlokatorze.Mój największy przyjacielu. Wierzycie w przyjaźń damsko – męską? Ja nie. Prędzej czy później i tak się ktoś zakocha, jak to było w moim przypadku. Otóż znam i mieszkam razem z pewnym siatkarzem. Właśnie jest u rodziców. Po igrzyskach. . Nie mam z nim kontaktu  - a raczej mam, ale bardzo słaby. Większy mam teraz z jego największym przyjacielem. Tak. Właśnie tak. Znaczy źle. Wcale mi to nie pasuje. Jego przyjaciel, mówi, że istnieje coś, co mówi, że podobam się właśnie Tobie. Nie okazałeś mi tego nigdy, w żaden sposób. Czekam w niepewności. Nie wiem, co teraz zrobisz wobec mnie. Bardzo możliwe, że nic nie zrobisz. Wszystko będzie tak jak dawnej, ja Cię będę kochała , a ty będziesz uważał, że jestem tylko dobrą pocieszycielką, jak rzuci Cię jakieś dzikie dziewczę. Wiesz co? Najlepsze jest to, że oddalamy się od siebie z każdym dniem, z każdą sekundą. To mnie boli, ale to było do przewidzenia. Pozostaje mi czekanie. 
·          Tydzień później.
 Wracasz dzisiaj. Boję się, nie wiem co zrobisz, jestem strasznie niepewna. Może informacje od Twojego przyjaciela są po prostu przedawnione? Może w Londynie spotkałeś kogoś? Wracasz bez medalu, zawiedziony. Wchodzisz do mieszkania. Wychodzę do Ciebie, żeby się przywitać. Przytulam się do Ciebie, odtrącasz mnie.
 - Wyjeżdżam do Rosji. - mówisz. Wchodzisz do swojego pokoju, zamykasz się i zaczynasz pakować wszystkie swoje rzeczy. Najlepiej jest uciekać od problemów, prawda? Wchodzę do swojego pokoju, przebieram się w dres, włączam głośno muzykę, metal i zaczynam płakać. Jak dziecko. I to nie chodzi o to, że jesteś oschły. Wyjeżdżasz. Ten wyjazd kończy się zerwaniem znajomości. To jest koniec. Ty jesteś początkiem i końcem. Ty, tylko ty. Nie wiem co mam zrobić, przecież nie pierwszy raz mam złamane serce, ale teraz czuję się jak ostatnia idiotka. Piszę list.
         Bartku, 
  Cóż ja Ci mogę powiedzieć. Cieszę się, że wyjeżdżasz i jedziesz szukać szczęścia i spełniać swoje marzenia. Jednak szczęście czasem jest bliżej niż myślisz. A może po prostu tego nie dostrzegasz, albo nie chcesz dostrzegać , to teraz nie jest ważne. Nie ma mnie tu teraz, i spokojnie nie wrócę. Przyjdę jeszcze po drugą partię ubrań, nie zdążyłam wziąć wszystkiego, nie będę Ci siedziała na głowie, to w końcu Twoje mieszkanie. Powodzenia w Rosji. Będę trzymała za Ciebie kciuki.. bo.. bo... może kiedyś Ci powiem,a może już nigdy nie będziemy ze sobą rozmawiać, co jest najbardziej prawdopodobne. Żegnaj Bartek, udanego dnia, udanego życia w Rosji.  
                                                                                                          Paula. 
Pakuję swoje walizki szybko i wychodzę z mieszkania. Nie wiem nawet, czy ty masz zamiar wyjść z pokoju, pójść za mną. Nie wiem co czujesz, i co myślisz, ale chcę zacząć wszystko od nowa.Wiem, że wyjedziesz. Wiem, że prędzej czy później znajdziesz szczęście.
 Wiem, że już jesteś w Rosji. Piszą, że grasz w podstawowym składzie, spełniasz się. Cieszę się. Przeprowadziłam się na drugi koniec miasta, żebyś nie musiał mnie dłużej widywać. Raczej , żebyś nie spotkał mnie przypadkiem. Teraz Twoim miastem jest Moskwa. Nagle dzwonek do drzwi. Otwieram. Stajesz w drzwiach z bukietem czerwonych róż.
- Cześć. - mówisz.
 - Hej. - burczę. Po co przyszedłeś? - pytam.
- Musimy porozmawiać.
 - Wątpię, nie mamy o czym. Cześć. - mówię i zamykam Ci drzwi przed nosem. Wracam do swojego pokoju i zaczynam płakać. Przez uchylone drzwi balkonu do mojego pokoju wpada ciepło. O nagle coś zasłania mi słońce. A raczej ktoś. To ty. Nic nie mówisz, podchodzisz do mnie i mocno przytulasz, o, tak, teraz szczęście jest bliżej niż zawsze, szkoda, że tak późno to doceniłeś, bo ja już znalazłam inną drogę.



----------------------------------------------
Flaki z olejem. Masło maślane.
Jak kto woli.
Słabe. Po prostu.

Kuna.